Nr 1/2004

PARK I JEGO MIESZKAŃCY

  

Barbara Perkowska

Elżbieta Sadkowska-Szkiruć

  

  

ZYGMUNT ROMATOWSKI

 

Zygmunt Romatowski
należy do przedwojennego pokolenia leśników. Urodził się 16 września 1918 roku w Suwałkach. Całe swoje życie związany jest z Ziemią Suwalską, można uściślić i powiedzieć – nadwigierską. Za całokształt działalności został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. 

Zygmunt Romatowski

  

– Proszę przybliżyć nam swoją osobę, powie- dzieć coś o sobie.

  

– Jestem najstarszym mężczyzną miejsco- wości Krzywe. Na tym terenie nie ma też leśników w moim wieku, którzy by rozpoczęli pracę w leśnictwie przed wojną. W 1938 roku rozpocząłem pracę jako manipulant leśny. Jeśli chodzi o moje pochodzenie to ojciec był organistą, miałem trójkę rodzeństwa. Starszy brat skończył SGGW i był wykładowcą w szkole rolniczej w Ełku. Początkowo i ja podjąłem naukę w szkole rolniczej w Płocku. Rodzice mieli 12 ha ziemi. Dochody z rolnictwa były niewysokie, trzeba było więc pomyśleć o czymś innym.

Wyjazdy z rodzicami na letnisko do Cimochowizny wyrobiły we mnie zamiłowanie do piękna przyrody i otaczających lasów. Dlatego w 1935 roku podjąłem decyzję o nauce na wydziale leśnym Państwowej Średniej Szkoły Rolniczo- Leśnej w Żyrowicach koło Słonima, w woje- wództwie nowogródzkim. Po zdaniu egzaminów nauka trwała 3 lata, później była roczna praktyka w Nadleśnictwie Suwałki i egzamin końcowy dający tytuł technika leśnictwa. 

 

– Dzięki uprzejmości pana Zygmunta mogłyśmy zapoznać się z „Księgą pamiątkową Żyrowiaków” pod redakcją Stanisława Morawskiego i Mieczysława Saramowicza (Ośrodek Lultury Leśnej w Gołuchowie, Gołuchów 1999). W tym trzytomowym dziele poznajemy losy tworzenia się pierwszych w niepodległej Polsce średnich szkół leśnych w Żyrowicach i w Bia- łokrynicy oraz losy wszystkich absolwentów – Żyrowiaków. Dziewięćdziesiąt procent spośród nich ukończyło później wyższe uczelnie i brało czynny udział w walce obronnej w czasie II wojny światowej. 

Autorzy „Księgi” piszą: „Podstawowym zadaniem i treścią wewnętrznego życia szkoły stały się nauka i wychowanie. Pamiętamy, że wysoki poziom wiedzy wyniesiony ze Szkoły w Żyrowicach zawdzięczamy nade wszystko kompetentnym, po wyższych studiach i oddanym swemu posłannictwu naszym pedagogom – przyjaciołom młodzieży. Należy stwierdzić, iż cały nauczycielski personel, poza zwykłymi obowiązkami szkolnymi, stosownie do swoich umiejętności i możliwości, oddawał się pracy wychowawczej we wszystkich przejawach życia. Absolwenci opuszczali „swoją szkołę” z wdzięcznością wobec wychowawców za przekazanie gruntownej wiedzy, zasad „dobrej roboty”, należnego stosunku do ludzkiej pracy, za rozpalenie ideowego stosunku do zawodu leśnego. Będąc synami swoich czasów i polskich rodzin, Żyrowiacy stali się naturalnymi wykładnikami narodowych tradycji i patriotyzmu, jaki niebawem został poddany wielkiej próbie w chwili wybuchu wojny 1939 roku”.

    

Sztandar szkoły w Żyrowicach

   

– Od listopada 1939 r. pracowałem na stanowisku leśniczego w Krzywym, na terenie nadleśnictwa Wigry. Współdziałałem z orga- nizacją AK. Po przejściu walk frontowych, od listopada 1944 r. do lipca 1952 r., dalej pracowałem w Krzywym, skąd powołany zostałem do rejonu LP w Suwałkach na stanowisko zastępcy kierownika technicznego i pełniłem je do września 1958 r. Los kieruje mnie znowu do leśnictwa Krzywe i do odejścia na emeryturę w 1984 roku pracuję jako leśniczy. W roku 1948 zawarłem związek małżeński, mam dwoje bardzo zdolnych dzieci, córka jest lekarzem okulistą, syn – elektronikiem. Żona, moja towarzyszka życia, zrezygnowała z pracy zawodowej mimo ukończonych studiów na wydziale ogrodniczym w Poznaniu i oddała się w pełni pracy na rzecz szczęścia rodzinnego. Zajmowała się wiele lat pszczelarstwem, to zamiłowanie wyniosła z domu rodzinnego od ojca. Był czas, kiedy miała 40 uli, czyli pokaźną pasiekę. Zajęcie to przynosiło jej zadowolenie i dodatkowe dochody. Przeżyliśmy ze sobą w zgodnym stadle 55 lat, i na tę okoliczność otrzymaliśmy list gratulacyjny z osobistym podpisem Prezydenta Rzeczpospolitej Polski Aleksandra Kwaśniewskiego. 

Podczas przeglądania pamiątkowych fotografii, rozpoznałyśmy znaną aktorkę polską – Alinę Janowską, która, jak się okazało, jest córką ostatniego dyrektora szkoły w Żyrowicach. 

– Jakich ciekawych ludzi spotkał Pan w życiu?

  

– W czasie okupacji poznałem takie auto- rytety, których wy nie znałyście. A można pozazdrościć... Przede wszystkim poznałem osobiście profesora Lityńskiego, który po wybuchu wojny, nie mogąc prowadzić Stacji Hydrobiologicznej w Starym Folwarku, ukrywał się z żoną przed okupantem u mojej rodziny w Cimochowiźnie. 

  

  

 

      

Wielokrotnie podczas odwiedzin dostarczałem mu mydło, cukier, bo miałem takie możliwości. Profesor Lityński w wyniku braku chęci współ- pracy z Niemcami był represjonowany, często zmieniał miejsce ukrywania się. Działał w AK, prowadził gazetkę podziemną. W czasie wstąpienia na te tereny Armii Radzieckiej podstępnie wywieziono go w bydlęcym wagonie razem z mieszkańcem Żywej Wody – panem Dorochowiczem, na rękach którego zmarł pod Smoleńskiem. Prosił o powia- domienie rodziny, ale dopiero w październiku 1946 roku informacja ta dotarła do jego żony.

   

Drugą dostojną osobą, którą poznałem, był kardynał Hlond. Było to w roku 1948, kiedy miałem sposobność przez przypadek spotkać kardynała, a nawet asystować przy jego przejeździe na Wigry, a przy okazji zorganizować krótkie spotkanie za zgodą jego Eminencji dla miejscowych ludzi, tuż obok, na polance przy lesie. 

    

W tamtych czasach mogłem się spodziewać jakiś nieprzyjemności ze strony władz, ale na szczęście obyło się tylko na krótkim wyjaśnieniu i rozmowie z UB. 

    

– Przepracował Pan w zawodzie leśnika 45 lat. Proszę coś powiedzieć na temat ochrony leśnej przyrody. 

   

– Leśnicy opierali się na operatach urządze- niowych, był tak zwany etat użytków rębnych i rozmiar. Najłatwiej było zdobyć w naszej gospodarce pieniądz z drzewa, bowiem robocizna była tania, surowiec był, więc cięli nadmiernie i rozmiar nie był dopasowywany do etatów (etat to wielkość pozyskania drewna, wynikająca z przyrodniczych możliwości lasu). Przytoczę tu pewien szczegół z narady w dyrekcji, kiedy zastępowałem nadleśniczego Zbrożka. Otóż wtedy wyraźnie się wypowiedziałem, że w nad- leśnictwie Wigry nie jest skoordynowany, zsynchronizowany etat rębny z rodzajem użytkowania. Jest on przekraczany, a przecież my musimy coś zostawić dla naszych potomnych. Naszym obowiązkiem jest racjonalne gospodarowanie, nie możemy więcej ciąć, niż las przyrasta. W ten sposób zaakcentowałem swoje zdanie. Sądziłem, że podpadłem u dyrektora, ale nie – zostałem nawet pochwalony, strzeliłem w dziesiątkę. 

  

W okresie, kiedy byłem leśniczym, musia- łem czuwać stale i na bieżąco, aby nie dopuścić do plagi kornika. Kiedyś, gdy znaleźli u mnie 2 wałki kornikowe, to chcieli mi dać dyscypli- narkę. 

  

Były też czasy, kiedy lasy zaatakowała brudnica mniszka i wtedy poleciało 20 ha, cały oddział poleciał. W tamtym roku miałem 13 ty- sięcy metrów sześciennych pozyskania i wtedy ciąłem. Myślę, że środowisko trzeba chronić, ale ochrona ta musi być również dla człowieka, żeby człowiek mógł korzystać ze środowiska, z tego dobra naturalnego. Trzeba starać się taką kulturę zaprowadzić, żeby nie niszczyć przyrody i ko- rzystać z niej w umiejętny sposób. 

    

– W roku 1989 powołano park narodowy. Jaki był wtedy Pana stosunek do tego wydarzenia?

     

– Byłem niezmiernie rad, że Wigierski Park Narodowy wreszcie został utworzony i będzie wypełniał tak oczekiwaną przez społeczeństwo należną mu rolę w zachowaniu szczególnych walorów przyrodniczych, a w połączeniu z pla- cówką IBL-u (Instytutu Badawczego Leśnictwa – B.P) stanie się wspaniałym poligonem doś- wiadczeń naukowych. 

    

Z utworzeniem parku narodowego wiążą się moje osobiste refleksje. Byłem leśniczym Leśnictwa Krzywe, na terenie którego jest właśnie siedziba Parku., a wspomnienia budzą we mnie wiele radości i dumy, że na tym terenie przepracowałem 45 lat w leśnictwie. 

   

Wpis Zygmunta Romatowskiego do księgi pamiątkowej parku, styczeń 1989 roku:
„Jako leśnik, wpisując się do Księgi Pamiątkowej życzę kierownictwu parku i wszystkim jego pracownikom dużo sił w wykonywaniu tak szlachetnych obowiązków dla zachowania i po- mnażania walorów przyrodniczych i krajobra- zowych tych uroczych terenów, które obejmuje swoim obszarem Wigierski Park Narodowy.
Z. Romatowski”.

– Co jest dla Pana największą wartością w życiu?

   

– Zawsze starałem się bardziej być niż mieć. Chciałem być człowiekiem, a to co wypraco- wałem nie strwoniłem, odkładało się, dzięki pracy mojej i mojej żony kupiliśmy tę posesję i tu żyjemy. 

  

– Dziękujemy za rozmowę.

  

  

  

Rozmawiały: 

Barbara Perkowska 

i Elżbieta Sadkowska-Szkiruć

  

  

indeks tematyczny "WIGRY" home Wigierski PN spis treści następny artykuł

.

.