Nr 4/2004

TURYSTYKA, WĘDKARSTWO, REKREACJA

   

Jarosław Borejszo

   

Zimowa turystyka

    

  (2)

  

 

  

  

Nie tylko latem ale również zimą można w parku złowić „taaką” rybę. Po jesiennej przerwie (od 1 listopada nie można już pływać łodziami) na skutych lodem jeziorach znowu pojawiają się liczni miłośnicy wędkarstwa. Najczęściej łowione spod lodu gatunki to płoć i okoń. Szczególnie okazałe zdarzają się okonie, zwłaszcza zaraz po zamarznięciu jezior. Nadzieja na udany połów często „pcha” wędkarzy na jeszcze nie całkowicie zamarznięte jeziora. Nasuwa się pytanie czy dla nawet wyjątkowej zdobyczy warto ryzykować życiem. Niektórzy jednak ryzykują. Ja na pewno nie i nikomu tego nie polecam.

 

Wędkarz (fot. M.Kamiński)

  

Wybierając się zimą na ryby należy pamiętać, że tak jak i latem trzeba mieć ważną licencję na połów ryb na wodach Wigierskiego Parku Narodowego. Dzieci i młodzież do lat 14 mogą łowić bez licencji, jednak tylko wtedy, gdy znajdują się pod opieką dorosłego wędkarza, który wniósł opłatę za wędkowanie. Ryby można łowić na jeziorach: Wigry, Pierty, Leszczewek, Omułówek, Czarne koło Bryzgla, Czarne koło Gawrych Rudy i Mulaczysko oraz na Czarnej Hańczy poniżej Wigier. Wędkowanie jest dozwolone wyłącznie od wschodu do zachodu słońca. Obowiązuje zakaz połowu suma, siei, troci jeziorowej oraz pstrąga potokowego. Zimą z lodu wolno łowić tylko jedną wędką. Podobnie jak latem, również zimą na jeziorze Wigry nie wolno przebywać na brzegu oraz stykającym się z nim pasie lodu o szerokości 20 metrów (licząc od skraju roślinności wynurzonej w kierunku środka jeziora), na odcinku od ujścia rzeki Czarnej Hańczy w Zatoce Hańczańskiej do półwyspu Łysocha.

  

Kulig (fot. J.Borejszo)

  

Kolejna, nieodłącznie związana z zimą, atrakcja turystyczna to kuligi. Suwalszczyzna to już jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie bez problemu można wziąć udział w prawdziwym kuligu z saniami ciągnionymi przez konie, z dzwonkami, pochodniami i ogniskiem na śródleśnej polanie. Parę lat temu mój przyjaciel z Warszawy próbował zorganizować kulig. W promieniu 100 km wokół stolicy oferenci proponowali mu kulig na dziecięcych sankach za ciągnikiem (!). W końcu zorganizował kulig w Białowieży. Po przyjechaniu na miejsce okazało się, że owszem, przejażdżka się odbyła, ale nie saniami, tylko bryczkami i po drodze asfaltowej. Tej samej zimy zaprosiłem mojego kolegę na kulig organizowany w naszym parku. Po imprezie zapowiedział, że jeżeli kiedykolwiek będzie organizował wycieczkę saniami, to tylko na Suwalszczyźnie – wrażenia są niezapomniane. Główne rejony parku, w których można zorganizować kulig, to Stary Folwark i Gawrychruda. 

  

  

 

  

Bojer (fot. J.Borejszo)

  

W tym drugim miejscu przejażdżkę saniami można połączyć z jazdą kolejką. Wigierska Kolejka Wąskotorowa oferuje ogrzewany wagon, w którym dodatkowo można przekąsić i wypić coś odpowiedniego na zimową porę.

Podobnie jak wędkarze, również żeglarze mogą zimą kontynuować swoją pasję. Tyle, że ci drudzy przesiadają się na żaglówki z płozami czyli bojery. Zimowe żeglarstwo ma na Wigrach swoich zagorzałych zwolenników. Członkowie Klubu Wodnego PTTK kontynuują tradycje jeszcze sprzed drugiej wojny światowej. Aktualnie w Klubie jest 10 bojerów i zimą można je zobaczyć na całym jeziorze Wigry. Podobno przy sprzyjających warunkach ślizg spod przystani żeglarskiej w Starym Folwarku na herbatkę „U Jawora” w Gawrych Rudzie zajmuje 18 minut. Oprócz PTTK-owców po Wigrach ślizgają się również młodzi zawodnicy z Uczniowskiego Klubu Sportowego, funkcjonującego przy suwalskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Pojawiają się również zwolennicy iceboardu – deski na płozach i z żaglem. Widziano już również na Wigrach osoby na krótkich nartach ciągnięte przez specjalnie do tego przysto- sowane, wielkie latawce. Jak widać ludzka pomysłowość w podnoszeniu poziomu adrenaliny nie zna granic.

A co robić wieczorem po całodziennym ślizganiu, jeżdżeniu lub łowieniu? Otóż najlepiej udać się do bani (bajni), czyli suwalskiej sauny. Są to niewielkie drewniane domki stojące zazwyczaj niedaleko jakiejś wody. Tradycję korzystania z bani przynieśli ze sobą staro- obrzędowcy, przybyli na Suwalszczyznę z Rosji w XVIII wieku. Były to tak zwane „czarne” banie. Oznacza to, że nie miały komina, pod pryzmą kamieni rozpalało się ogień a dym uciekał otworem w suficie. Dzięki temu ściany i sufit przybierały czarną barwę. Po rozgrzaniu kamieni resztki ogniska usuwało się i wietrzyło „kabinę” sauny. Potem miłośnicy kąpieli w parze oraz zimnych wodach rzeki lub jeziora mogli wejść do środka. Obecnie tradycja korzystania z bani odradza się. Turyści chętnie z nich korzystają, w związku z tym właściciele gospodarstw remontują stare lub budują nowe obiekty. Znajdziemy wśród nich różne rozwiązania, od zwykłych „czarnych” po opalane specjalnie do tego zrobionym piecem wypełnionym kamieniami. Banie lub sauny znajdują się między innymi w Studzianym Lesie, Budzie Ruskiej i Maćkowej Rudzie. Po całodziennym wysiłku kąpiel w bani znakomicie regeneruje siły, a człowiek czuje się jak nowo narodzony. Wiem, bo sam sprawdzałem.

  

Po rozgrzaniu w bani kąpiel w przeręblu nie sprawia problemu (fot. J.Borejszo)

  

 Następnego dnia z nową energią można wyruszać na zimowe poznawanie Wigierskiego Parku Narodowego, do czego gorąco zapraszam.

  

  

  

  

indeks tematyczny "WIGRY" home Wigierski PN spis treści następny artykuł