Nr 1/2005

PARK I JEGO MIESZKAŃCY

  

Jacek Adamczewski 

  

  

Pół wieku z pszczołami

 

 
 

Franciszek Kimszal jest mieszkańcem Maćkowej Rudy. Urodził się 4 czerwca 1927 roku we wsi Dębowo koło Puńska. Z zawodu jest kowalem i przez całe życie prowadził kuźnię. Po ciężkiej pracy „odpoczywał” przy pszczołach prowadząc przydomową pasiekę. 

 

Pan Franciszek Kimszal (fot. J.Adamczewski)

   

– Panie Franciszku, jak rozpoczęła się Pańska pszczelarska przygoda?

  

Z reguły zamiłowanie do pszczół przechodzi z ojca lub dziadka. W mojej rodzinie nie było tradycji pszczelarskich. Zaczęło się tak trochę nietypowo. W 1954 roku urodziła się nam córka. Ojciec chrzestny podarował jej jeden pień (ul z pszczołami, przyp. red.). Takie były czasy. I cóż, czy chciał czy nie, trzeba się było nimi zaopiekować. Kupiłem kilka prostych, niezbędnych przyborów i zacząłem pszczelarzenie. Początki były trudne, nie miałem ani wiedzy ani praktyki, a przede wszystkim jak każdy człowiek, bałem się pszczół. Wypożyczyłem w bibliotece dwie książki o pszczelarstwie i do wszystkiego dochodziłem sam. Przetrwałem pierwszy rok i pszczoły odwdzięczyły się słodkim miodkiem. Za rok dokupiłem drugi ul i tak nie wiem kiedy pszczoły stały się moją pasją, która trwa do dziś. Nie ma dnia, żebym nie poszedł do pszczół zobaczyć czy wszystko jest w porządku.

  

– Proszę opowiedzieć o swojej pasiece.

  

Jeszcze kilka lat temu miałem 15 rodzin pszczelich, obecnie ze względu na mój stan zdrowia posiadam tylko 6. Ule stoją na pasieczysku przy domu w Maćkowej Rudzie. Gospodaruję w ulach warszawskich – zwykłych. Są to ule drewniane o wąskiej, pionowej ramce. Pszczoły bardzo dobrze w nich zimują. Kilka pierwszych uli kupiłem, następne zrobiłem sam. Ścianki w ulach ocieplam dobrze ubitą sieczką, zaś gniazdo matami z prostej słomy żytniej, która dobrze odprowadza wilgoć z ula. Maty też robię sam, na specjalnym prawidle. Moje pszczoły są bardzo łagodne – to krainki. Kiedyś zebrałem z drzewa uwiązany rój niewiadomego pochodzenia, który okazał się bardzo złośliwy. Najszczelniejsze ubranie nie pomagało, tak pszczoły żądliły. 

  

– Czy widzi Pan różnice w „pszczelarzeniu” kiedyś a dziś?

  

Dawniej wiele osób zajmowało się pszczołami. Prawie w co trzecim gospodarstwie stały ule. Nie były to pasieki wielkie, po kilka uli na swoje potrzeby. Była moda na pszczoły. Na pewno jednym z powodów było to, iż cukru brakowało w sklepach, a pszczelarze otrzymywali jego przydział na każdy ul. A i pożytki były lepsze, więcej było różnych kwitnących dzikich roślin, ponieważ stosowano mało „chemii” na tzw. chwasty. Siano dużo gryki, koniczyny, esparcety, seradeli i nostrzyku. W lesie było bardzo dużo malin. Teraz zboża się opryskuje, każdy robi zwykle to sam i co gorsze, nieraz w samo południe. Wtedy właśnie trwają najsilniejsze loty pszczół. Kiedyś opryski wykonywało tylko kółko rolnicze, po wsi „chodziła” kartka z dokładną informacją o planowanych zabiegach. Dlatego mniej pszczół ulegało zatruciu. Teraz wiele osób o tym nie pamięta. 

  

  

      

– Co sprawia największe trudności w hodowli pszczół?

  

Nigdy większych problemów nie miałem, ale jest przy czym chodzić. Wszystko w ulu trzeba zrobić na czas. Kiedy coś zaniedbamy to się na pewno odbije na zdrowiu pszczół. Były kiedyś w okolicy duże problemy ze zgnilcem (choroba bakteryjna czerwi, przyp.red.) i warrozą (pasożytniczym roztoczem atakującym czerwie i dorosłe pszczoły, przyp. red.). Większość okolicznych pszczelarzy przekonała się o tym na własnej skórze. Pszczoły u nich wyginęły po kilku latach, a ule niezabezpieczone i niespalone stały się źródłem przenoszenia chorób na zdrowe pasieki. 

  

– Jaki miód Pan pozyskuje z okolicznych pożytków? 

  

Przede wszystkim odbieram pszczołom miód wielokwiatowy. Udaje się również trochę wykręcić miodu lipowego i spadziowego. Spadź w tym roku była na lipie przed jej zakwitnięciem. Ale prawdziwe odmianowe miody trudno tu pozyskać. Pożytki nie są najgorsze, ale pogoda często płata figle. Na wiosnę bywa zimno i mokro, a lata są coraz bardziej upalne i suche co nie sprzyja hodowli pszczół. Zwykle tylko dwa razy w roku uruchamiam miodarkę. Poza miodem zeskrobuję z ramek i beleczek kit pszczeli. Kit rozpuszczony w spirytusie jest lekarstwem na skaleczenia i rozmaite choroby skóry. 

  

Pasieka Pana Franciszka (fot. J.Adamczewski)

  

– Czy utkwiło w Pana pamięci jakieś szczególne zdarzenie z pszczołami? 

  

Kiedyś w gorący dzień usiadł jakiś rój na drzewie przy Czarnej Hańczy. Pod nim w cieniu schroniła się moja krowa. Obsiadły ją setki pszczół i zaczęły żądlić. Na szczęście zauważyłem to szybko i zabrałem zwierzę. Zrobiłem okłady ze szmat z octem i szybko pojechałem po weterynarza. Zastrzyki pomogły i krowa przeżyła. Była cała siwa od żądeł gdy wyczesywałem ją zgrzebłem. 

  

– Jakie prace wykonuje Pan po sezonie?

  

Od początku sierpnia przygotowuję pszczoły do zazimowania. Ramki, po wykręceniu miodu podaję pszczołom do osuszenia. Potem układam gniazdo na zimę, a po 15 sierpnia podkarmiam syropem z cukru. W gnieździe zostawiam zawsze trochę ramek z miodem, żeby rodzina wiosną się dobrze rozwijała. Ul ocieplam od góry i z boku matami słomiamymi. A potem to już tylko czekam do wiosny... 

  

– Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę dużo zdrowia i kolejnych wielu lat obcowania z pszczołami. 

  

  

  

Czy wiesz, że... 

  

Społeczność zamieszkująca park i otulinę wyraźnie starzeje się; średni wiek mieszkańca wynosi 52 lata. Średnia liczba osób w gospodarstwie domowym wynosi 3,62 osoby, przy czym w 57,2% gospodarstw zamieszkują wyłącznie osoby dorosłe. Zaledwie 17,1% to tzw. rodziny nuklearne, składające się z dwojga rodziców oraz dzieci. Spadkowi liczby ludności na badanym terenie zapobiegają migracje.

Ponad połowa osób zamieszkujących park i otulinę nie urodziła się w miejscowości, w której obecnie żyje, a około 8,5% pochodzi spoza województwa podlaskiego. Ponad połowa przybyszów osiedliła się tu przed rokiem 1980, około 20% przybyło w latach 80., a około 30% po roku 1989, czyli po utworzeniu WPN-u.

Pracę zawodową wykonuje 37% ogółu osób dorosłych. W strukturze zawodowej zaznacza się wysoki odsetek osób o wysokim statusie społecznym (kierowników, dyrektorów, właścicieli przedsiębiorstw) – około 11%, oraz stosunkowo niski udział rolników, ogrodników i rybaków – łącznie około 33%. Ponad 20% mieszkańców parku czerpie korzyści z zasobów przyrodniczych swojej okolicy lub z prowadzenia gospodarstwa agroturystycznego; działalność tę realizuje 17% gospodarstw w parku i poniżej 6% w jego otulinie.

  

(z badań socjologicznych przeprowadzonych w roku 2004

przez zespół pod kierunkiem prof. Andrzeja Sadowskiego oraz dr hab. Piotra Glińskiego) 

  

           
indeks tematyczny "WIGRY" home Wigierski PN spis treści następny artykuł