Historyk literatury Tadeusz Makowiecki w szkicu Funkcja motywu przyrody w dziele literackim stwierdzał, że „właściwa analiza motywów
przyrody jest ważna nie tylko dla dzieła, ale również dla charakterystyki autora, jego rozwoju (…). Teza ta, postawiona w 1951 roku, już niebawem
znalazła pełne uzasadnienie w dziele pisarza – Tytusa Karpowicza – który co prawda debiut literacki miał już poza sobą, ale pierwsze części
najbardziej znanego powieściowego cyklu opublikował w roku 1958. Były to powieści Szlakiem czarnego zwierza oraz Bałabuszka – złoty lis. Te dwa utwory zapoczątkowały swoistą epopeję, którą autor wzbogacał o kolejne utwory (Tytan – byk nad byki,
1962; Saga o niedźwiedziu, 1966; Piewca kniei, 1970) i wydawał pod wspólnym, jakże wymownym i znaczącym tytułem – Księga puszczy. Cykl ten, wielokrotnie wznawiany w różnych wariantach, przyniósł powieściopisarzowi największą sławę.
Pierwsze i najważniejsze źródło dominującej – można by powiedzieć, że będącej znakiem rozpoznawczym – w twórczości Tytusa Karpowicza tematyki
przyrodniczej wypływa z dzieciństwa pisarza. Autor Lata po indiańsku urodził się 4 stycznia 1915 roku na przedmieściach Wilna, jak
wspominał, „na krawędzi miasta, pod lasami”. I lasy podmiejskie i Wileńszczyzny stały się dla przyszłego pisarza krainą lat dziecięcych. Pierwsze
doznania, jakich doświadczał jako dziecko, wynikały z obserwacji dookolnej przyrody, jej swoistego rytmu. Tym bardziej, że jego ojciec, na co dzień
urzędnik samorządu miejskiego, był z zamiłowania przyrodnikiem i myśliwym. Nie brakowało więc w domu leśnych opowieści i sag o zwierzętach, często
z tych „mrożących krew w żyłach”, odwołujących się do praw świata natury, praw puszczy.
(Fot. z archiwum rodzinnego T.Karpowicza)
Związek z przyrodą zawarty w dzieciństwie i przyrodnicze zainteresowania umocniły się w latach szkolnych. Tytus Karpowicz uczył się bowiem zarówno
w Szkole Powszechnej im. Stanisława Konarskiego, jak i wileńskim Gimnazjum Humanistycznym im. Króla Zygmunta Augusta u nauczycieli obdarzonych dużą
wiedzą przyrodniczą i wrażliwych na środowisko. „Spotkałem ich kilku – napisał po latach – niecodziennie w zawodzie zamiłowanych”. Uzyskane
wiadomości w ławach szkolnych mógł z kolei konfrontować i pogłębiać z „oso- bowościami »pozamiejskimi«, wyrosłymi pod gołym niebem pól, łąk i lasów,
a opierającymi swoje życie, wiedzę i umiłowanie nie na książkach, ale na tym co widzą, czego dotykają i po czym chodzą”. Pisarz w ten sposób
wspominał swoje coroczne wakacyjne spędzane na wsi, wśród „przyrodników z Bożej łaski, myśliwych i tropicieli, rolników, drwali, i pasterzy,
kłusowników i łowców”, które „nauczyły [go] dostrzegać, wartościować to, co najbliższe, samodzielnie rozpoznawać, nie oglądając się na pomoc innych
w docieraniu do sedna rzeczy”.
Posiadając taki zasób doświadczeń, absolwent wileńskiego gimnazjum nie miał kłopotów z wyborem kierunku dalszej nauki – w 1935 roku podjął studia z
zakresu inżynierii leśnej w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
(Fot. z archiwum rodzinnego T.Karpowicza)
Zmysł rzetelnej i wnikliwej obserwacji świata przyrody, który pisarz posiadł od zarania w dzieciństwie i młodości, poparty lekturą opracowań i
literatury z zakresu przyrodo- znawstwa, wpłynął zasadniczo na tematykę twórczości pisarskiej Tytusa Karpowicza. Zadebiutował opowiadaniami
przyrodniczymi w 1932 roku i w latach międzywojennych zamieszczał je w takich czasopismach, jak „Łowiec Polski” czy „Łowiec”. Kiedy w 1954 roku ich
autor poświęcił się pisarstwu, jego czynnikiem sprawczym było pragnienie utrwalenia na piśmie opowieści wyniesionych i wywiedzionych „w prostej
linii z tradycji i obyczaju opisywanych ludzi i regionów, z przekazu wieków, z rodzimej gędźby o kraju ojczystym, wyjętych z ust starych bajarzy,
liryków i sabałowców – słowem, tych ludzi, którym zależy, by »pieśń o ziemi naszej« nie wygasła na amen, lecz przeszła w pokolenia”.
|
|
(Fot. z archiwum rodzinnego T.Karpowicza)
Bohaterowie utworów Tytusa Karpowicza, człowiek i zwierzę, zanurzeni są w puszczy. W puszczańskim świecie dzieje się akcja większości opowiadań
i powieści pisarza. W zielonych lasach młodości – taki tytuł ma pierwsza jego powieść, którą napisał w 1933 roku (chociaż została wydana
dopiero w 1997). Dla Jana z Wilczych Dolin, starego leśnika z tego utworu, jak dla większości postaci, puszcza „była jego królestwem, odcinkiem
terenów na kuli ziemskiej jego pieczy poruczonym i najlepiej znanym. Tam stawiał Jan swoje pierwsze kroki i tam zapewne miał zakończyć ostatni swój
dzień. Jak każdy motyl, którego połknął ptak, czy zatopił w bruździe między grzędami deszcz; jak każdy ptak – słowik, drozd, dzięcioł, którego
porwała na chleb dla dzieci kuna lub sprytny żbik; jak każdy łoś, borsuk czy odyniec, zwalony kulką myśliwca, albo splotem leśnych zdarzeń”. Utwór W zielonych latach młodości jest swoistym hymnem opiewającym piękno i bogactwo puszczy, mimo że „zwykła przemawiać innymi językami”. Opisane
są w nim etapy poznawania lasu przez głównego bohatera, młodego Antosia. Chłopiec dostrzega różnorodność drzew i ich niezwykłe kształty, bujność
krzewów i wielość kwiatów, które „wabiły jego oczy”, niezliczoną liczbę ptaków, ich śpiew i ich krzątaninę, „ruch dzikich stworzeń” i „siłę ukrytą
w roślinach”. To uczucie niebywałej radości w zatapianiu się Antosia w urokach i przejawach puszczańskiego życia prowadzi aż do „zatracenia”:
„Antoś zapomniał o sobie. Tak całkowicie, jak dotąd nigdy w życiu. I nic dziwnego. On – jako jedno z tych istnień, występujących w dookolnej
przyrodzie – zagubił się w harmonii wszechżycia niemal kompletnie. Utonął, jak tonie w morzu swarliwy potoczek górski. Przy tym – rzecz szczególna
– doznał, że w takim stanie tkwi radość płynąca z odczucia wielkiej łączności między poszczególnymi gałęziami życia, między nim a wszystkim”.
Chłopca, podobnie jak jego nauczyciela i przewodnika po lesie, wspom- nianego Jana z Wilczych Dolin, „zielona księga natury (…) uczyła wnikać w życie
przyrody, kochać spokój, promienie słońca, zwierzęta i ptaki, dziwny blask księżyca, nastroje pór roku”. Co więcej, zarówno Jan z Wilczych Dolin,
jak i jego uczeń, „w puszczy dowiedział się o potędze praw przyrody, ale i o sile człowieka, który może zmienić jej oblicze”. Puszcza bowiem nie
tylko (i nie tyle) pozwala wniknąć w tajniki świata, co daje o d c z u ć prawdę, spra- wiedliwość, piękno. Pobudzić do działania. Utwór zamyka
zdecydowane wyznanie owego Antosia, który do swego przyjaciela wypowiada te oto słowa: „Wcale nie jestem nastawiony na odbiór, na kontemplację. Ja
sam chcę działać… Mało tego. Powiem ci szczerze: chcę przodować ogromem sił i natchnienia!”.
We wstępie do jedynego tomu wierszy, który ukazał się w 2002 roku, Tytus Karpowicz napisał, że „swojskie obrazy ojczyzny i świata, pełne
niesłychanej i często zdumiewającej urody, są u mnie podstawą do zgłębiania natury i cha- rakterów ludzi i są jak gdyby wyrzutnią w rejony doznań,
odczuć, filozoficznych dywagacji (…)”. To dążenie do stałej obecności z naturą i w naturze była u podstaw wyboru miejsc zamieszkania pisarza po
1945 roku, inspirowała decyzje o podróżach. Pod koniec lat siedem- dziesiątych ubiegłego wieku sprawiła zaś, że Tytus Karpowicz wraz z żoną, córką i
synem przeniósł się na Suwalszczyznę i zamieszkał nad jeziorem Staw w Gawrych
Rudzie koło Suwałk. „Podróżowałem do wielu zakątków świata, mieszkałem
w różnych częściach kraju – stwierdzał autor Księgi puszczy – a ostatecznie wybraliśmy Suwalszczyznę, bo żona chorowała i lekarz
zasugerował, że tu jest dobre powietrze, poza tym piękna przyroda”. W Gawrych
Rudzie, w drewnianym domu usytuowanym wśród drzew na nadjeziornej
skarpie, na skraju Puszczy Augustowskiej, w otulinie Wigierskiego Parku Narodowego, przeżył ponad czterdzieści lat. Zmarł 25 grudnia 2009 roku i
został pochowany na ustronnym cmentarzu w Płocicznie
„Głównym celem moich książek o przyrodzie – stwierdzał Tytus Karpowicz u początków swego pisarstwa – jest nakłonienie do pozytywnego dla człowieka
m y ś l i c i e l s k i e g o kontaktu z mądrą harmonią natury. W ustawicznym bowiem pośpiechu naszych dni (sensownym czy szkodliwym – zostawiam to psycho- i socjo- logom, a zwłaszcza lekarzom) masy ludzkie zaczynają funkcjonować jak maszyny na wysokich obrotach. Ponadto standardowo. To wyklucza
najpełniej rozwijający osobowość człowieka stosunek rozumnej proporcji jego zainteresowań, czasu i rozrywek do wartości przyrody z jednej strony,
do tego zaś, co jest już tylko »zmasowioną«, właśnie standardową namiastką i »przetwórstwem« – z drugiej. Pragnę nakłonić ludzi do s a m o d z i e l n e g o, indy- widualnego w n i k u we wszystkie zjawiska życia, a zwłaszcza w ż y c i e p r z y r o d y”. Temu przesłaniu pozostał wierny.
Czytelnikom należy zaś życzyć, by lekturze utworów Tytusa Karpowicza towarzyszył „ulepszający serce człowieka wieczny urok przyrody”. Tak brzmi
jedno z pragnień pisarza, wyrażone w słowie odautorskim poprzedzającym powieść Bałabuszka – złoty lis.
|