
- Jest Pani od dawna związana
z Suwalszczyzną...
- Urodziłam się w Sejnach. Z Maćkowej Rudy pochodzą moi dziadkowie i rodzice. Tu spędziłam lata dzieciństwa, odwiedzając dziadków. Tata mój pracował w
Nadleśnictwie Głęboki Bród, a mieszkaliśmy w budynkach przejętych przez Wigierski Park Narodowy po jego utworzeniu. Całe dzieciństwo i młodość
spędziłam na Suwalszczyźnie. W Maćkowej Rudzie chodziłam do szkoły podstawowej. W Sejnach ukończyłam liceum ogólnokształcące. Czuję silną więź z tym
terenem i nawet kiedy teraz wyjeżdżam w góry i wracam, to po przekroczeniu granicy Puszczy Augustowskiej dopiero czuję się „u siebie”. Moja rodzina:
mąż, 19 letni syn Maciej i ja mieszkamy w Suwałkach.
- Czy myśli Pani, że Suwalszczyzna jest to miejsce, gdzie można przeżyć swoje życie?
- Spokój, piękna przyroda, zwierzęta i niesamowicie życzliwi ludzie to wszystko składa się na urok Suwalszczyzny. Nie zamieniłabym tego miejsca na
żadne inne. Wysoki Most, Maćkowa Ruda, Buda Ruska, Mikołajewo, jezioro Wigry, Krusznik ... . Inne miejsca nie są tak urokliwe. Codziennie, jadąc do
pracy, dziwię się tej pięknej przyrodzie.
- Przemierza Pani prawie czterdzieści kilometrów dziennie.
- Tak, rzeczywiście, jest to dość sporo na nasze suwalskie warunki, ale praca wszystko mi wynagradza. Dostarcza codziennie wiele satysfakcji. Myślę, że
tu mieszkają inni ludzie: życzliwi, serdeczni i przyjaźni. Dzieci w szkole są miłe i zaangażowane, nie stwarzają problemów wychowawczych, a rodzice
wspierają nasze działania i darzą dobrym słowem. Panuje tu domowa, przyjazna atmosfera, aż chce się pracować.
- Co z okresu dzieciństwa najmilej Pani wspomina?
-
Dzieciństwo kojarzy mi się z domem dziadków, z ich pięknym i starym sadem przydomowym. Pamiętam, że gdy jesienią biegłam do szkoły, dziadek zawsze
czekał na mnie przy płocie w sadzie i wkładał mi do tornistra gruszki albo jabłka świeżo zebrane. Na przerwie, gdy otwierałam tornister, żeby
poczęstować koleżanki i kolegów, unosił się zapach owoców. Było to bardzo miłe. Ze szkoły pamiętam przerwy, na których nauczyciele organizowali nam
różne gry i zabawy, np. w „kółko graniaste”. Wspominam również drugie śniadania, kiedy to panie Jadwiga i Konstancja parzyły nam kawę i smarowały chleb
dżemem. Był bardzo smaczny i wszystkie dzieci go jadły. Dzieciństwo to też zapachy pieczonego chleba czy babcinej kuchni.
Wiele czasu w dzieciństwie spędzałam u dziadków. Pamiętam długie jesienne i zimowe wieczory, kiedy babcia tkała chodniczki, a dziadek opowiadał
niesamowite historie. W domu dziadków stał drewniany kufer, pełen tajemnic, do którego babcia wkładała różne zioła. Ze szkolnymi czasami wiążą się
wspomnienia biwaków organizowanych przez nauczycieli i wychowawców. Naszym ulubionym miejscem była stanica w Wysokim Moście. Było to wyzwanie dla
wszystkich. Dla nas dzieci, to pierwsza szkoła samodzielności. Sami przygotowywaliśmy posiłki. Zbieraliśmy jagody na zupę jagodową. Ogniska, śpiewy z
gitarą to były niezapomniane chwile.

Fotografia z dzieciństwa z archiwum rodzinnego
- Co spowodowało, że wybrała pani zawód nauczyciela?
- Podobnie jak większość dziewczynek chciałam zostać nauczycielką. Był to zawód, o którym marzyłam od dzieciństwa. Wiązał się on z powszechnym
szacunkiem i pracą z dziećmi. Po ukończeniu liceum, kontynuowałam naukę na kierunku pedagogiki wczesnoszkolnej i zostałam nauczycielką. Pierwsza pracę
podjęłam w Szkole Podstawowej w Jeglińcu. Ale tam pracowałam krótko, bo tylko rok. Później przeniosłam się do Szkoły Podstawowej w Maćkowej Rudzie i
tak już zostało do dziś. Uczyłam różnych przedmiotów: języka polskiego plastyki, muzyki, klasy najmłodsze. Nie uczyłam tylko matematyki i języka
rosyjskiego - takie były czasy. Dziś uczę plastyki, muzyki, wychowania fizycznego i klasy najmłodsze. Bardzo lubię swoją pracę i nie zamieniłabym jej
na żadną inną. Od 1997 roku jestem dyrektorem szkoły. Na swojej drodze zawodowej spotkałam wspaniałych nauczycieli i wychowawców. Dawali oni wzór do
tego, jak stać się dobrym pedagogiem, jak pracować z uczniem. Miałam szczęście do grona pedagogicznego oraz rodziców. Od wielu lat szkoła zacieśnia
więzy emocjonalne z rodzinami. Rodzice aktywnie uczestniczą w życiu szkoły, w procesie dydaktycznym i wychowawczym. Włączają się w różne działania. W
przypadku Maćkowej Rudy szkoła stała się centrum kulturalnym miejscowości. Rodzice są obecni na wszystkich uroczystościach szkolnych, czego wcześniej
nie było. Włączają się w remonty i wszystkie podejmowane przez placówkę programy i projekty. Bez ich trudu i wysiłku szkoła nie wyglądałaby, tak jak
dziś. Przychodzą do nauczycieli z cennymi radami, wskazówkami. Reagują na każdą inicjatywę podejmowaną przez nauczycieli. Przyjmują do serca uwagi
wychowawców, ponieważ wiedzą, że wszyscy działamy dla wspólnego dobra - wychowania dzieci na porządnych ludzi. Zarówno nauczyciele, jak i rodzice
współdziałają w pokonywaniu trudności dla osiągnięcia sukcesu.
|
|
- Co jest Pani sukcesem?
- Prywatnie, wspaniała rodzina, która mnie wspiera i dopinguje w niełatwej roli, w jakiej się znalazłam, a zawodowo... . Wielkim sukcesem, który udało
nam się osiągnąć wspólnie z gronem pedagogicznym była integracja społeczności lokalnej wokół szkoły. Od wielu lat organizujemy Święto Rodziny. Święto
wszystkich tatusiów, mam, babć i dziadków. Przychodzą na nie również wujkowie i ciocie. Od kiedy pamiętam w naszej szkole istnieje tradycja organizacji
choinek. Nie jest to tylko zabawa taneczna. To tradycja organizacji długich przedstawień. Każda klasa wraz z opiekunem przygotowuje spektakl teatralny.
Impreza ta gromadzi wszystkich mieszkańców wsi i okolicznych miejscowości. Przychodzą całymi rodzinami; dorośli, dzieci, absolwenci szkoły wraz ze
swoimi pociechami. Jest także słodki poczęstunek i tańce. Wiele się u nas dzieje. Organizujemy wspólnie ze Stowarzyszeniem Szkolnym „Maćkowa Ruda” Noc
Świętojańską nad Czarną Hańczą, Majówki, Festiwal Ziemniaka. Dla nas jest to duży wysiłek, ale zainteresowanie, jakim się cieszą te imprezy, daje nam
wiele satysfakcji. Rodzice spotykają się z dużą życzliwością ze strony nauczycieli. Nie jesteśmy tymi, którzy wiedzą najlepiej i tylko wymagają.
Jesteśmy partnerami w rozmowie, chcemy wskazać problem, gdy z uczniem dzieje się coś złego. Rodzice starają się nas słuchać i wspierają nas w
działaniach.
- Jest Pani świadkiem wielu zmian...
- Każdy z nas jest świadkiem wielu przemian. Na pierwszy rzut oka Maćkowa Ruda starzeje się. Świadczyć może o tym mała liczba dzieci w szkole oraz
fakt, że wiele młodych osób stąd wyjeżdża w poszukiwaniu pracy do miast. Oczywiście osiedlają się nowi mieszkańcy, ale już są to ludzie szukający ciszy
i spokoju, uciekający z dużych miast i mający dorosłe dzieci.
Z wiejskiego krajobrazu ginie tradycyjne drewniane budownictwo. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam przydomowe ogródki z wysokimi czerwonymi malwami i
słonecznikami, błękitnymi ostróżkami. Mijałam je w drodze do szkoły lub później, idąc na przystanek autobusowy. Maćkowa Ruda była zawsze ośrodkiem,
gdzie działała straż pożarna, odbywały się huczne zabawy wiejskie. Była też świetlica, która przyciągała dorosłych i młodzież. Przyjeżdżało kino,
odbywały się występy artystyczne. Dziś po to wszystko musimy pojechać do miasta. Już niewiele zostało z dawnych tradycji. Dzięki pasji
ludzi-mieszkańców Maćkowej Rudy, Budy Ruskiej, Wysokiego Mostu powstał zespół ludowy „Ruczaj”. Dawną tradycją było chodzenie „po Alleluja”. Dziś Pani
Ela Karczewska wraz ze swoimi uczniami wróciła do kultywowania tego zwyczaju. Grupy śpiewacze w czasie wielkanocnym chodzą od domu do domu, śpiewając
ludowe piosenki i składając życzenia świąteczne. Spotyka się to z dużą życzliwością mieszkańców nie tylko Maćkowej Rudy, ale również Budy Ruskiej i
Żubrówki. W naszych rodzinach pozostał również zwyczaj wykonywania pisanek techniką batikową. Przepis przekazywany jest z matki na córkę i pisanek w ten sposób wykonanych nie może zabraknąć na wielkanocnym stole.

Początki pracy z młodzieżą
– fotografia a archiwum rodzinnego.
- Jakie zmiany zachodziły w szkole?
-
Nasza szkoła była budowana w czynie społecznym i mój dziadek pracował przy tej budowie. Szkoła ma już 50 lat. W ciągu tego czasu dużo się zmieniło.
Kiedyś szkoła była słabiej wyposażona w pomoce dydaktyczne. Każdą kartę pracy dla ucznia trzeba było przepisywać ręcznie, przez kalkę. Mniejszy był
dostęp do fachowej literatury, albumów. Wycieczka czasem urastała do bariery nie do przebycia. Dziś są kopiarki, komputery i Internet. Ułatwia to pracę
nauczycielowi. To jednak wiąże się z nieustannym doskonaleniem, poznawaniem nowych technik i metod edukacji. Nauczyciel ciągle musi się doskonalić, aby
dobrze nauczać i osiągnąć sukces pedagogiczny. Kiedyś oferta edukacyjna nie była tak urozmaicona. Mniej było konkursów plastycznych, fotograficznych.
Były konkursy wiedzy czy zawody sportowe. Dziś w szkole staramy się dostrzec różne zdolności ucznia, rozwijać ich zainteresowania, a nie tylko
przekazywać wiedzę. Dąży się do wszechstronnego rozwoju ucznia. W każdym uczniu szukamy i doskonalimy to, w czym jest najlepszy, w czym może się
sprawdzić i zaistnieć. Uczeń jest traktowany podmiotowo, a nie przedmiotowo. Liczy się ocena jego możliwości. Nauczyciel wspiera go w osiąganiu choćby
najmniejszych sukcesów.
- Jest Pani nauczycielem z wieloletnim stażem: co w pracy zawodowej zaskoczyło Panią najbardziej?
- W pracy zaskakuje mnie ciągła zmiana przepisów. Nauczyciel musi być prawnikiem, menadżerem, psychologiem i oczywiście pedagogiem. Jestem
nauczycielem od 24 lat i chyba nic mnie nie zaskakuje. Musimy mieć tolerancję i świadomość, że dzieci są różne, rodzice są różni i władze. Człowiek,
jeśli chce, potrafi małymi kroczkami przełamać wszystkie bariery i trudności.
- A co w najbliższym czasie przed Panią?
- W najbliższym czasie czekają wakacje, ale też i nowe wyzwanie w postaci poszukiwania pracy. Nasza szkoła z dniem 31 sierpnia przestaje istnieć i jest
to dla nas nauczycieli bardzo trudne. Ciężko jest rozstawać się z miejscem, w którym spędziło się tak wiele czasu. Tracimy pracę, ale pracować tu było
warto. Praca z dziećmi daje naprawdę wiele satysfakcji. Człowiek musi być ciągle poszukujący, twórczy, musi tryskać energią, pomysłami. Musi motywować
dzieci do działania, wysiłku. Myślę, że uśmiech dziecka, duma rodzica z sukcesów, które wspólnie osiągamy jest wielką nagrodą za trud i lata pracy.
Najgorsze i najtrudniejsze jest rozstawanie się z dziećmi, kiedy kończą szkołę i idą uczyć się dalej. Jednocześnie bardzo przyjemnie jest, gdy czasem
wracając do Maćkowej Rudy, wpadają tu, aby zapytać, co słychać. Są u nas od przedszkola, aż po klasę szóstą i widzimy, jak każdego dnia dorośleją.
Znamy je dobrze i czujemy, jakby były własne. Trudno jest rozstawać się z tym miejscem, ze wspaniałymi ludźmi, z którymi wiele razem przeszliśmy: z Panią Alą Okrągły, z Panią Elą Karczewską czy z Panią Jolą Rejmontowicz. Z nimi przeszłam wiele trudnych chwil, pracowałyśmy przy wielu projektach,
przedsięwzięciach, akcjach. Likwidacja szkoły była nieuchronna. Zmniejszała się liczba dzieci w szkole. W 2000 roku powstało Stowarzyszenie Szkolne
„Maćkowa Ruda”, skupiające artystów i mieszkańców, którzy swoimi działaniami wspierali funkcjonowanie szkoły. To dzięki nim placówka przetrwała tak
długo. Wspólnie pisaliśmy projekty, organizowaliśmy różne akcje. Jednak utrzymanie szkoły na odpowiednim poziomie wymagało nie lada starań – zarówno
naszych, jak i uczniów. Szkoda tych ludzi, bo dla nich warto pracować, warto się starać. Nie wiem, czy w nowej pracy spotkam tak życzliwych ludzi,
otwartych i chętnych do współpracy.
- Bardzo dziękuję i życzę , aby w nowej pracy i wśród nowych ludzi spotkała się Pani z nie mniejszą życzliwością i chęcią współpracy.
Rozmawiała: Katarzyna Łukowska
|