Hubert Stojanowski ma 35 lat. Jest polonistą w suwalskim Zespole
Szkół Technicznych, fotografikiem i paralot- niarzem. Ma żonę i
dwójkę dzieci. Od urodzenia jest związany z Suwalszczyzną. Jego
fotografie były prezentowane na licznych wystawach i w wielu wydaw-
nictwach. W 2010 roku wydał autorski album fotograficzny
„Napowietrzne”. Zdobył kilka- naście nagród i wyróżnień w konkursach
fotograficznych. Zajmuje się także realizacją filmów.
- Co jest
najpiękniejsze w Wigierskim Parku Narodowym, kiedy patrzy się
na niego z perspektywy bociana?
- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie
jednoznacznie… Wigry, trzewia Wigierskiego Parku Narodowego są moim
zdaniem piękne same w sobie. Spośród innych jezior wyróżnia je
przede wszystkim urozmaicona linia brzegowa.
- Zdobyłeś I nagrodę
w Ogólnopolskim Konkursie Fotograficznym „Ekologia w obiek- tywie
2011”, którego tematem było przedstawienie życia w lasach, a w 2008
roku I miejsce w IX Ogólnopolskim Konkursie Fotograficznym „Parki
Narodowe” w kategorii przyroda. Czy można powiedzieć, że przyroda
to Twój ulubiony temat?
- Faktycznie, czasem mnie wyróżnią. Przyroda
Suwalszczyzny zawsze była dla mnie najważniejszą inspiracją
fotograficzną. Przygodę z fotografią zaczynałem kilkanaście lat temu
jeszcze analogowo i już wtedy fauna i flora na moich zdjęciach
dominowała. Pięknie tu jest i uważam, że warto to dokumentować.
- Pierwszy konkurs,
w którym wziąłeś udział to konkurs organizowany przez Wigierski Park
Narodowy w 1998 roku. W tym konkursie zdobyłeś I miejsce za zdjęcie
„Kormorany na Piaskach”. To był początek poznawania Wigierskiego
Parku Narodowego, czy zaczęło się jeszcze wcześniej?
- Rzeczywiście, moim pierwszym konkursem
fotograficznym był ten z 1998 roku i od razu zająłem I miejsce
w swojej kategorii. Mogę nawet powiedzieć, że wykonane zdjęcie było
jednym z pierwszych na negatywie przeznaczonym na potrzeby
konkursowe. Wtedy pracowałem Zenitem TTL i jakąś ciemną „trzysetką”,
z jeszcze ciemniejszym konwerterem, ale była frajda z pełnego
napięcia czekania na wywołanie negatywu.
Teren WPN-u znałem dużo wcześniej. Jeszcze w podstawówce, w czasach
„harcer- skich” penetrowałem te zakątki i tak mi już zostało.

Fot. michalchilmon.pl
|
|
- Mówisz, że jesteś
„lokalnym patriotą”, że fotografujesz prawie wyłącznie
Suwalszczyznę.
- Kiedyś usłyszałem Wiktora Wołkowa, który
twierdził, że w fotografii interesuje go tylko Biebrza, w inne
miejsca nie bierze nawet aparatu… mam to samo, ale u mnie chodzi
o Suwalszczyznę.
Jestem szczęściarzem, bo mieszkam w miejscu, w którym mam blisko
do otwartych przestrzeni Suwalskiego Parku Krajobrazowego
i zalesionych jezior i jeziorek w Wigierskim Parku Narodowym. Do
tego te tereny łączy Czarna Hańcza. Niczego więcej do foto-
graficznego szczęścia mi nie potrzeba.
- Twoje najciekawsze
przeżycie w Wigier- skim Parku Narodowym?
- Kiedy zaczynałem latać, miałem marzenie, by
zobaczyć Wigry w pełnej mgle, czyli ich właściwie nie zobaczyć.
Udało mi się. Udokumentowałem to oczywiście na fotografiach. Jak
było wtedy mgielnie może świadczyć fakt, że mam zdjęcia, na których
widać krzyże wież klasztornych wystające z mgły… i jest to jedyny
element ziemski, który na tej fotografii widać.

Fot. michalchilmon.pl
- Patrząc na świat
z góry, dostrzegasz na ziemi abstrakcyjne obrazy ułożone z linii
miedz, brzegów jezior czy lasów, linie rzek, które kiedyś porównałeś
z kardiogramem. Która część Wigierskiego Parku Narodowego jest dla
Ciebie z tego punktu widzenia najbardziej interesująca?
- Fotografując z powietrza, szukam zawsze
skończonych obrazów. Staram się w minimalnym stopniu używać
programów do obróbki graficznej . Robię dwa rodzaje fotografii,
według mojej klasyfikacji jest to: fotografia
dokumentacyjno-pocztówkowa i bar- dziej abstrakcyjna. Przyznaję,
że większą przyjemność odnajduję, robiąc zdjęcia z tej drugiej
kategorii.
Fenomenem Wigier jest dla mnie linia brzegowa i wyspy w okolicach
Bryzgla.
W sumie zamiast tyle mówić, chyba lepiej jednak pokazać zdjęcia…
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
Rozmawiała: Elżbieta Perkowska
|