Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

Nr 1/2012

   

Z życia WPN-u

Obce gatunki
- rdestowiec

Jezioro Wigry
coraz cieplejsze

Leszczyna

Fotoreportaż

Pierwsze łodzie
nad Wigrami

Szlak kolejki
wąskotorowej

"Gdzie diabeł
nie może ..."

Wiadomości lokalne

Rozmaitości

Redakcja

Początek numeru

  Strona główna

Nr 1/2012

PARK I JEGO MIESZKAŃCY

(Fot. Katarzyna Łukowska)

 

  

„Gdzie diabeł nie może,

tam babę pośle”

 

  

Dziś, w cyklu wywiadów z mieszkańcami, chcielibyśmy przybliżyć postacie kobiet, które są sołtysami wsi na terenie Wigierskiego Parku Narodowego i  jego otuliny. Na spotkanie tuż przed Dniem Kobiet przybyły do siedziby parku Panie: Lucyna Anuszkiewicz - Sołtys wsi Krusznik, Iwona Czerniawska - Sołtys wsi Płociczno-Tartak, Płociczno-Osiedle, Halina Cichanowicz - Sołtys wsi Czerwony Krzyż, Jolanta Sztermer - Sołtys wsi Stary Folwark oraz Pani Anna Wojciechowska - Sołtys wsi Krzywe. Rozmawialiśmy długo, a oto czegośmy się dowiedzieli:  

  

Co spowodowało, że zostały sołtysami?

  

Zazwyczaj były to wybory nie do końca świadome. Ich kandydatury zostały zgłoszone przez najbliższych sąsiadów. Nie wyobrażały sobie, że dostaną takie poparcie. Pani Lucyna „przeszła” jednym głosem i, ponieważ nie spodziewała się wyboru, było to dla niej dużym zaskoczeniem. Poprzedni sołtys cieszył się ogromną popularnością i jest szanowaną osobą. Ona była nowa. Od niedawna mieszkała w Kruszniku. Dziś już mija 25 lat. Pani Jolanta twierdzi, że potrzebne były duże zmiany. Pomyślała, że jest to świetny pomysł na życie. Po przejściu na emeryturę mogła zająć się czymś pożytecznym. Zawsze była aktywna, pracowała wśród ludzi, nie chciała tego zmieniać. Pani Anna działała już wcześniej społecznie. Współpracowała z radnym Krzywego i to między innymi dzięki jego namowom postanowiła kandydować. Praca zawodowa umocniła jej pozycję społeczną. Pani Cichanowicz jest mieszkanką Czerwonego Krzyża i  od dawna obserwuje zmiany zachodzące w lokalnej społeczności. Dla Pani Iwony to dopiero pierwszy rok pracy społecznej, ale zapał do działania ma ogromy. Panie wiedziały, jakie są problemy w danej miejscowości, sołectwie, znały mieszkańców. Trzy z pań pełnią funkcję drugą i trzecią kadencję. Podoba im się ta funkcja.

  

Kim są?

 

Kobietami, które chcą wiele zdziałać. Pracowały zawodowo, a dziś poświęcają czas na rozwiązywanie lokalnych problemów. Jest to czasem funkcja niewdzięczna, bo ludzie bardzo się zmienili. Społeczeństwo kiedyś było bardziej otwarte, nastawione na działanie, nie tylko na konsumpcję. Pani Anna kierowała szkołą w Krzywem. Pochodzi z tej wsi. Po likwidacji podstawówki zajęła się gospodarstwem i razem z mężem prowadzą je do dziś. Mają 2 hektary ziemi, kury, świnki, no i krowę. Pani Sztermer pracowała na poczcie. Od 39 lat mieszka w Starym Folwarku. Była jedną z pierwszych osób, które sprowadziły się do tej miejscowości. Kiedyś nie była zainteresowana pracą w samorządzie. Pani Cichanowicz rodzinnie od dawna związana jest z Wigierskim Parkiem Narodowym. Jej mąż Józef, był podleśniczym w Obwodzie Ochronnym Krusznik. Pani Iwona znalazła czas na działanie społeczne w momencie, gdy przestała dojeżdżać do Białegostoku. Pani Lucyna zajmuje się pracą w gospodarstwie, ma dużą rodzinę. Mąż, który jest listonoszem, wspomaga jej działania. Ona, pracując latem w barze, twierdzi, że funkcję społeczną da się pogodzić z pracą zawodową.

  

Co myślą o współczesnej funkcji sołtysa?

  

Twierdzą, że praca ta jest dużym wyzwaniem. Coraz mniej jest dawnych mieszkańców. Wieś albo się wyludnia, tak jak jest to w przypadku Czerwonego Krzyża (na stałe mieszka tu tylko 8 osób) bądź też zmienia swoją strukturę. Coraz więcej jest mieszkańców, którzy osiedlają się na wsi, migrując niekiedy z odległych miast. Trudno jest integrować taką społeczność. Brak jest więzi społecznych. Dawniej, miejscowości zamieszkiwały rodziny ze sobą spokrewnione. Nie było światła, telewizji i komputerów. Dziś młodzi ludzie nie mają czasu na działania niezwiązane z zaspokajaniem potrzeb swojej rodziny. Muszą zawieźć dzieci na naukę języków obcych, zajęcia dodatkowe, pomóc dzieciom w odrabianiu lekcji, a wolny czas spędzają przed telewizorem, komputerem czy wśród grona najbliższych znajomych.

 

W Płocicznie, Starym Folwarku, Krzywem czy Kruszniku z roku na rok wzrasta liczba domów, ale nie zawsze fakt ten pociąga za sobą wzrost liczby mieszkańców. Powstają domy letniskowe ludzi mieszkających w mieście – Warszawie czy Białymstoku. Angażowanie się w sprawy społeczne jest znikome. Widać to szczególnie, jeśli chodzi o wybory na sołtysów. Jeśli zdarzają się sprawy kontrowersyjne albo sporne, zainteresowanie jest dużo większe. Dawniej całe społeczności pracowały razem, spotykały się na wiejskich zabawach w remizie, wspólnie odbywały się żniwa czy sianokosy. Technika nie była tak rozwinięta i potrzebni byli ludzie do pracy. Więcej czasu spędzali wspólnie, co Panie wspominają bardzo ciepło. Razem się modlili i przeżywali różne wydarzenia rodzinne. Dzieci razem jeździły na sankach czy łyżwach, bawiły się nad wodą, grały w piłkę do późnego wieczora. Dziś każdy rolnik ma ciągnik, dostęp do kombajnu czy nową maszynę do koszenia i belowania siana. Młodzi nie mają czasu, są zabiegani, a starsi jakby się wycofali z życia społecznego. Niektórzy reprezentują wyłącznie postawę roszczeniową. Chcą, aby wszystko było załatwione natychmiast. Wszystkim się nie dogodzi.

  

Funkcja sołtysa to sposób na życie. Bycie sołtysem to zaszczyt, szczególnie wówczas, gdy ludzie są mili i przyjaźni. To również olbrzymi kredyt zaufania. Wśród społeczności zawsze znajdą się tacy, na których można polegać i którzy pomogą w razie potrzeby. Wspólnie możemy coś zrobić: wyremontować pomost, sprzątnąć plażę, udekorować ołtarzyk przy okazji święta Bożego Ciała czy zrobić wieniec dożynkowy. Sołtys-kobieta to też trudne zadanie. Najpierw trzeba przełamać stereotypy, że tylko mężczyźni nadają się do pełnienia tej funkcji. Kobiety też się do tego nadają. Są łagodniejsze, a jednocześnie wiedzą, czego chcą. Potrafią poprosić o pomoc radnego czy urzędników w gminie. Jeśli nie mogą czegoś załatwić, to przynajmniej dostaną odpowiedź, gdzie szukać fachowej pomocy. Mają bardziej rozwiniętą empatię i potrafią rozmawiać z ludźmi. Szczególnie w stosunku do starszych mieszkańców jest to bardzo pozytywna umiejętność. Ludzie potrzebują zainteresowania, wysłuchania ich bolączek. Sołtys jest jak lekarz czy dawniej listonosz. Pomoże, wysłucha. Panie przynajmniej raz w roku starają się odwiedzić wszystkich mieszkańców, np. przy okazji przekazywania nakazów podatkowych, co w zależności od wielkości miejscowości, zajmuje to nawet do trzech tygodni.

  

  

  

  

Kobieta bardzo dobrze sobie radzi w pełnieniu tej funkcji, tak twierdzą. Nie dla nich ciepłe kapcie, telewizja i książka, chociaż też to lubią. Dzięki funkcji czują się potrzebne, aktywne. Działają w kołach gospodyń wiejskich, są ławnikami w sądach rodzinnych. Znajdują czas na rodzinę, przyjaciół, chwilę dla siebie i działania społeczne. W domu nie są zwolnione ze swoich obowiązków. Biegną na posiedzenie rady gminy czy poszczególnych komisji. Wracają do gospodarstw i muszą wykonać swoje prace domowe. „Zrób swoje, a potem biegnij, gdzie chcesz” mówi jeden z małżonków. Muszą być dobrze zorganizowane. Twierdzą, że jeśli zabraknie ich na posiedzeniu rady czy komisji, to jest tak, jakby nie było miejscowości. Kto wtedy przedstawi problemy czy zgłosi wnioski? Są ambitne i chcą wiedzieć, co się dzieje w gminie i mieć głos w ważnych sprawach. Poza obowiązkami sołtysa często wyręczają swoich mężów w wielu ich obowiązkach. Mają ładniejszy charakter pisma, większą determinację w załatwieniu spraw. Teraz obserwują duże zmiany roli kobiety na wsi. Nasze wsie wyludniają się, a młodzi ludzie zazwyczaj pracują w mieście. Uprawą roli zajmuje się niewielu mieszkańców. Rolnictwo zanika, a ludzie uprawiają ziemię tylko na własne potrzeby, by mieszkając na wsi, w ciszy i czystym powietrzu mieć jeszcze ekologiczną, zdrową żywność. Gospodarstwo ma inny charakter. Coraz częściej jest większy porządek w obejściu i więcej pracy ludzie wkładają w to, żeby utrzymać ogródki kwiatowe. Dużo jest emerytów, którzy sprowadzają się tutaj ze względu na „okoliczności przyrody”, a nie na uprawę ziemi. Prowadzą agroturystykę.

  

Energia, aż rozpiera.

  

Każda z Pań chce przedstawić swoje plany i zamierzenia na przyszłość. W Płocicznie ma powstać nowa ścieżka spacerowa - to priorytet. W Krzywem są plany utworzenia Gminnego Centrum Kultury. Krusznik zaprasza turystów dobrym zapleczem infrastrukturalnym. W Starym Folwarku wszyscy popierają rozwój Muzeum Wigier oraz trzymają kciuki za port dla żaglówek i sprzętu wodnego. Pani Cichanowicz z Czerwonego Krzyża chciałaby, aby liczba stałych mieszkańców się zwiększyła. Przed II wojną światową była to jedna z liczniejszych wsi na tym terenie.

  

Wszystkim na czymś zależy, wszyscy chcą zachować piękną przyrodę, żyć w zgodzie z naturą i wykorzystać to, co w niej najlepsze. Dostrzegają problem związany z dużą ilością śmieci, chociaż twierdzą, że fakt zamieszkiwania na terenie parku i edukacja prowadzona przez jego pracowników wpływa na wzrost świadomości społecznej. Śmieci w okolicznych lasach, przydrożnych rowach jest coraz mniej. Mają nadzieję, że problemy związane z dużą liczebnością bobrów czy kormoranów znajdą również pozytywne rozwiązanie. Chciałyby, aby straż parku narodowego zwracała uwagę nie tylko na porządek na wodach, ale również dyscyplinowała tych, którzy przebywają na terenie parku do zachowania czystości i szanowania przyrody. Mieszkańcy wiedzą, że dużym bogactwem przyrodniczym jest jezioro Wigry i pozostałe jeziora, a źródłem zarobku i utrzymania jest rzeka Czarna Hańcza. Czują potrzebę ciągłego doskonalenia i  zdobywania wiedzy na spotkaniach turystycznych. Muzeum Wigier, wystawy, pokazy slajdów podróżników i różne imprezy organizowane przez park są dodatkową atrakcją turystyczną. Są dumne, że mamy na naszym terenie wyjątkowy zabytek architektury - Pokamedulski Zespół Klasztorny w Wigrach. Dostrzegają, że wśród pracowników parku i w jego dyrekcji znajdują się sprzymierzeńcy w walce z niechcianymi inwestycjami. Twierdzą, że wiele konfliktów na linii park narodowy – mieszkańcy bierze się z niewiedzy. Doceniają działania edukacyjne zarówno związane z edukacją dorosłych (edukacja przyrodnicza oraz programy rolnośrodowiskowe), jak i z ciekawymi projektami skierowanymi do dzieci i młodzieży. Znają swoją wartość jako człowieka i wartość terenu, na którym przyszło im pracować.

  

Z czym najczęściej przychodzą mieszkańcy?

  

Mieszkańcy proszą o interwencje w sprawie wyrównywania czy żwirowania drogi. Dzwonią z prośbą o uruchomienie nieświecących latarni, usunięcie wałęsających się bezpańskich psów, naprawienie uszkodzonej czy zamarzniętej kanalizacji lub wodociągu. Proszą o pomoc w sprawach prywatnych, „bo sołtys wie lepiej i więcej może”. Czasem ich interwencja wydłuża proces załatwienia sprawy, ale mieszkańcy są pewni, że zostało zrobione wszystko, co było można. Sołtys musi mieć czas na rozmowę. Niekiedy zdarzają się sprawy wymagające ich bezpośredniej interwencji. Jedna z Pań musiała przejechać wspólnie z pracownikiem odśnieżającym drogi i pokazać, które z nich są drogami gminnymi.

  

Czy są przyjemne strony pełnienia funkcji sołtysa?

  

Są, pewnie że tak - odpowiadają prawie jednogłośnie. Prestiż społeczny, duma z zajmowanego stanowiska, tytułowanie, docenianie ich pracy przez władze duchowne i samorządowe, ogólny szacunek. Przyjemne są najróżniejsze spotkania, na których reprezentują sołectwo, spotkania Rady Gminy, wyjazdy służbowe czy reprezentowanie mieszkańców na uroczystościach kościelnych: świętach Bożego Ciała i Dożynkach.

  

Sołtys z taką świadomością to skarb, a my serdecznie dziękujemy wszystkim przybyłym Paniom i życzymy wielu sukcesów w działaniach społecznych.

  

  

  

Z Paniami rozmawiali:

Katarzyna Łukowska i Zbigniew Bielawski

indeks tematyczny "WIGRY" home Wigierski PN spis treści następny artykuł