Łódź wydrążona w pniu drzewa, zwana dłubanką, czółnem czy też bardziej fachowo monoksylem bądź łodzią jednopienną, to jeden z najbardziej archaicznych
środków transportu wodnego. Nieco wcześniejszym wynalazkiem mogły być jedynie łódki wyplatane z kory drzewnej czy wykonane z plecionego stelażu
pokrytego skórami upolowanych zwierząt. Ta prymitywna forma łodzi wykonanej z drewnianej kłody jest jednocześnie najdłużej użytkowaną: najstarsze
czółna pochodzą z epoki kamienia, a w różnych rejonach świata produkowane są do dziś.
Zatoka Wigierki - miejsce odkrycia wigierskich dłubanek. Fot.
Łukasz Skiendziul W 1995 roku z dna Wigier wydobyto dwie dłubanki. Pierwsza z nich została znaleziona w maju w zatoce jeziora w okolicach Gawrych Rudy, drugą odkryto po
drugiej stronie tej samej zatoki. Znaleziska dokonali suwalscy nurkowie z Klubu Nurkowego „Orka”, którzy powiadomili o tym Wojewódzkiego Konserwatora
Zabytków Archeologicznych (był nim wówczas Jerzy Brzozowski). Oba czółna, wydobyte z głębokości dwunastu metrów, zostały zadokumentowane, po czym
trafiły z powrotem na dno jeziora. Tak dzieje się z większością łodzi kłodowych znalezionych w Polsce, ze względu na duży koszt konserwacji zabytku
wystawionego na działanie warunków atmosferycznych oraz problem z zapewnieniem odpowiedniego miejsca do jego przechowywania. Próbki drewna pobrane z
wigierskich dłubanek poddano datowaniu metodą radiowęglową 14C. Wiek pierwszej z nich oszacowano na około 200 lat (190±90 BP; skrót BP
oznacza czas liczony wstecz od chwili obecnej [red.]), druga pochodzi z czasów współczesnych. Odkrycie to zapoczątkowało współpracę miejscowych nurków
z Jerzym Brzozowskim i Muzeum Okręgowym w Suwałkach, której efektem jest m. in. zarejestrowanie trzech czółen na dnie jeziora Hańcza. Dzięki lokalnemu
rozgłosowi wigierskich znalezisk z różnych stron napłynęły zgłoszenia kolejnych egzemplarzy, jak na przykład dłubanki spoczywającej w zakolu Rospudy w Kotowinie niedaleko Bakałarzewa. Według datowania dendrochronologicznego, łódź ta powstała po 1555 roku.
Łodzie wydrążone w pniu drzewa były podstawą transportu wodnego
w pradziejach. Fot. Łukasz Skiendziul W tym miejscu warto wspomnieć o metodach datowania znajdowanych dłubanek. Otóż wiek danego obiektu można określić na podstawie miejsca jego odkrycia,
dzięki artefaktom (przedmiotom wykonanym lub zmodyfikowanym przez człowieka – red.) zalegającym w tej samej warstwie lub poprzez analizę pyłkową tejże
warstwy. Jednak zabytkowe łodzie spoczywające w obrębie stanowiska archeologicznego należą do rzadkości. Najczęściej mamy do czynienia z przypadkowymi,
a więc pozbawionymi kontekstu znaleziskami dłubanek na brzegach lub dnie zbiorników wodnych, gdzie przed laty zostały zatopione. Są one wówczas
datowane metodą radiowęglową lub przy zastosowaniu badań dendrochronologicznych, które, jeśli tylko są możliwe do przeprowadzenia, są w stanie określić
wiek zabytku z dużą dokładnością, nawet do roku czy też pory roku. Za przykład może posłużyć dłubanka wyłowiona z jeziora Łaźno w Puszczy Boreckiej.
Datowanie 14C wykonane na dwóch próbkach dało dwa zupełnie rozbieżne wyniki: 2930±100 BP i 200±100 BP. Dopiero analiza przyrostów rocznych
dębu, z którego wykonano czółno, wyznaczyła wiarygodny rok jego powstania: 1369. Obiekt należący do Muzeum Okręgowego w Suwałkach można dziś oglądać na
wystawie w Muzeum Wigier.
XIV-wieczne czółno z jeziora Łaźno na wystawie w Muzeum Wigier. Fot. Łukasz Skiendziul
Inwentaryzacji wszystkich dłubanek z obszaru Polski podjął się archeolog Waldemar Ossowski, który uczestniczył także w analizie egzemplarzy z jeziora
Wigry. Do dziś na terenie naszego kraju zarejestrował on ponad trzysta tego typu zabytków. Zdecydowana większość z nich powstała po roku 1500.
Pierwsze łodzie jednopienne w Europie pochodzą z VIII tysiąclecia przed Chrystusem, z terenów północnych Niemiec i Francji oraz Holandii. Wykonane były
z sosny, gdyż ten gatunek drzewa, najlepiej przystosowany do surowego klimatu, po ustąpieniu lodowca w Europie osiągał największe rozmiary odpowiednie
do budowy czółen. W następnych epokach pojawiały się dłubanki drążone w pniach drzew liściastych, a najczęściej znajdowane są łodzie wykonane z dębu.
Może to być wprawdzie wynikiem lepszego stanu zachowania mocnego drewna dębowego, niemniej jednak świadczy to o poziomie zaawansowania technik wyrobu
łodzi przy użyciu dość prymitywnych, często brązowych lub nawet kamiennych narzędzi. Dłubanki pełniły ważną rolę nie tylko przy połowie ryb, ale
służyły za ważny środek spławiania ładunków oraz przemieszczania się na duże odległości i to już od epoki kamienia. Studia nad rozprzestrzenianiem się
konkretnych wyrobów czy surowców, np. krzemienia, pozwalają zaobserwować istnienie szlaków handlowych wzdłuż cieków wodnych. W okresie rzymskim
głównymi rzekami spławiano tratwy składające się z dwóch lub więcej wydrążonych kłód połączonych ze sobą (tak samo wykonane były tratwy używane jeszcze
w XX wieku do spływów Dunajcem). Ich funkcję można wiązać z istnieniem słynnego szlaku bursztynowego. Świadectwem tego może być czółno z Wołynia
odkryte przed II wojną światową, w którym znaleziono sakiewkę z rzymskimi denarami oraz kilkanaście brył bursztynu. W tym czasie jednopienne czółna
potrafiły nawet pełnić rolę trumien, czego przykładem są pochówki Gotów na cmentarzysku z pierwszych wieków naszej ery w Weklicach koło Elbląga. W średniowieczu popularność dłubanek nie spadła, mimo pojawienia się łodzi klepkowych. Proste łódki z pnia drzewa znajdowały szczególnie powszechne
zastosowanie wśród Słowian, którzy wyprawiali się nimi na morze. W VII wieku po Chrystusie, jak informują nas źródła historyczne, Sklawinowie
(Słowianie zamieszkujący na terenach współczesnej Rumunii, Mołdawii oraz częściowo Ukrainy i Węgier – red.) wraz z Awarami (koczowniczy lud , który w połowie VI wieku pojawił się w Europie – red.) posłużyli się monoksylami w czasie oblężenia Konstantynopola.
O użytkowaniu łodzi jednopiennych w czasach historycznych informują nas źródła pisane, jak i przedstawienia na dawnych ilustracjach. Dłubanki nie
wyszły z użycia aż do czasów współczesnych. Przed wojną były rozpowszechnione na ziemiach słowiańskich (zwłaszcza w części wschodniej), a także w Rumunii i południowej Francji. Drążenie czółen w pniu drzewa do niedawna praktykowane było również na Suwalszczyźnie. Dziś w muzeach etnograficznych w Warszawie czy Toruniu możemy oglądać egzemplarze zakupione w różnych miejscowościach, takich jak Gulbin i Studziany Las nad Czarną Hańczą, Szczebra w Puszczy Augustowskiej czy Sumowo niedaleko Sejn, gdzie dłubanka z 1920 roku w chwili zakupu pełniła funkcję żłobu dla koni. Wyjątkowy jest przykład
Stanisława Olszewskiego ze Studzianego Lasu, który sam wykonał takie czółno, by jeszcze na początku XXI wieku wyprawiać się nim na ryby.
|
|
Ekipa Wigierskiego Parku w trakcie budowy dłubanki.
Fot. Aleksandra Siemaszko-Skiendziul
Cennym źródłem wiedzy na temat dłubanek są przekazy etnograficzne. Wiele informacji o tego typu łodziach na obszarze przedwojennej Słowiańszczyzny
spisał Kazimierz Moszyński, autor monumentalnego dzieła „Kultura ludowa Słowian”. Znaleźć w nim można między innymi opis procesu powstawania czółna.
Dla zobrazowania przykładu warto przytoczyć relację z terenów ówczesnej Bośni:
„Bośniak, zamierzający przygotować sobie wielkie czółno (…) zabierał ze sobą siekierę, topór (siekierę ciesielską) i ciosłę oraz żywność na kilka
dni i szedł wraz z uproszonym sąsiadem w las. Tam obaj wybierali jak najroślejszy i zdrowy dąb, rąbali go i z okrzesanych gałęzi robili sobie
szałas. W nim to mieszkali przez cały czas pracy, odchodząc tylko w niedzielę do wsi po żywność. Obróbka postępowała w sposób następujący. Naprzód
odcinano ze strzały kloc pożądanej długości i układano go odpowiednio. Następnie sieczono w klocu z góry na dół wręby w odległości 1 m. Gdy to
uczyniono, wtedy kawały drzewa od wrębu do wrębu wybijano za pomocą siekiery, klinów i drewnianych młotów. Dalej wysiekano pewną część przyszłego
czółna, odbijano korę dokoła i podsiekano przód oraz tył, nadając dębowi kształt łodzi. Reszta pracy poświęcona była wykańczaniu „korabia” zewnątrz
i wewnątrz…”
Tradycyjne narzędzia - ośnik, siekiera i cieślica.
Fot. Łukasz Skiendziul
Do produkcji dłubanki wykorzystywano nieraz ogień. W 1911 roku kaszubski ludoznawca Izydor Gulgowski opisał miejscową metodę, polegającą na
przygotowaniu w pniu drzewa wgłębienia, w którym następnie rozpalano niewielkie ognisko i aby żar za bardzo się nie rozprzestrzenił, w razie potrzeby
zasypywano je piaskiem. Znana jest również praktyka specjalnego rozginania burt czółna. Wydrążony pień o cienkich ściankach wypełniano na kilka dni
wodą. Tak rozmiękczone drewno podgrzewano następnie nad ogniem, po czym przy pomocy specjalnych rozpórek nadawano łodzi nowy kształt, przypominający
nasze współczesne łódki zbite z desek. Najlepiej nadawało się do tego drewno osikowe.
Wykończenie powierzchni przy użyciu dłuta.
Fot. Łukasz Skiendziul
Obserwacje etnograficzne są dobrym materiałem do odtworzenia metod stosowanych w pradziejach. Stanowią one uzupełnienie traseologii, czyli badania
śladów po użytych narzędziach na zabytkowych przedmiotach. i tak na przykład analogią dla dłubanek z epoki kamienia mogą być czółna sporządzane przez
Indian Ameryki Północnej, którzy do momentu przybycia Europejczyków nie znali narzędzi metalowych. Opisy sposobu wytwarzania przez nich łodzi kłodowych
znalazły się w relacjach XVI- i XVII-wiecznych przybyszów ze Starego Kontynentu. Na ich podstawie wiemy, że rdzenni mieszkańcy Ameryki stosowali
technikę wypału. Wewnątrz kłody rozniecano kontrolowany ogień, który co jakiś czas gaszono, by zeskrobać przepalone drewno za pomocą drewnianych i krzemiennych narzędzi bądź muszli.
I rzeczywiście, ślady zwęglenia na europejskich dłubankach sprzed kilku tysięcy lat zdają się potwierdzać tezę o
stosowaniu powyższej metody.
Do sporządzenia łodzi kłodowej wykorzystywano bardzo różne gatunki drzew. Jak odnotował K. Moszyński, na Kresach Wschodnich była to przede wszystkim
osika, a prócz tego także brzoza, olsza, lipa, sosna, topola i dąb. W Karpatach użytkowano jodły, a na Łotwie nawet mało odporne na wilgoć świerki. Do
wyrobu dłubanki nadać się mogło praktycznie każde drzewo o odpowiednio długim i prostym pniu, rosnące niedaleko wody, by można je było bez trudu
spławić. Chętnie używany materiał stanowiły: topola, lipa, wierzba czy (mimo iż bardzo nietrwała) olsza. Ich drewno jest miękkie, łatwo się rozwarstwia
i nie posiada słabych punktów. Szczególnymi walorami odznacza się dąb. Drewno dębowe jest wyjątkowo trwałe, a swoją twardość uzyskuje dopiero po
wysuszeniu, podczas gdy świeżo ścięte drzewo dobrze poddaje się obróbce.
W ostatnich latach różne koła naukowe i grupy rekonstrukcji historycznej podejmują próby odtworzenia procesu produkcji dłubanki. Ich doświadczenia mają
za zadanie określenie nakładu czasu i pracy, właściwości materiałów oraz niezbędnych narzędzi i technik wyrobu czółna. W podobny eksperyment
zaangażowali się ostatnio pracownicy Wigierskiego Parku Narodowego, którzy we wrześniu 2011 roku wzięli udział w Święcie Mazurskiej Dłubanki w Spychowie. W trakcie kilkudniowych warsztatów drużyna złożona z reprezentantów WPN-u oraz archeologów wykonała jedną z czterech topolowych łodzi.
Powstała ona przy minimalnej pomocy piły motorowej, użytej do zdjęcia większych fragmentów pnia, większość pracy wykonano zaś przy użyciu siekier i cioseł, na koniec zaś cała powierzchnia zewnętrzna i wewnętrzna została obrobiona za pomocą dłut i młotków. Dłubanka doskonale sprawdziła się na
wodzie, a załoga w regatach kończących imprezę zdobyła nagrodę za styl pagajowania.
Czas wypróbować dłubankę na wodzie. Fot. Aleksandra Siemaszko-Skiendziul W ten sposób na chwilę odżyła pamięć o dwóch dłubankach odkrytych w Wigrach. Nie liczą one sobie więcej niż dwieście lat, jednakże łodzie wykonane z
kłody drewna mogły pływać tu wieleset, a może nawet wiele tysięcy lat wcześniej, na długo przed pojawieniem się tu kamedulskich osadników. To jednak
należy do tajemnic spoczywających na dnie wigierskich wód.
|