Gabriel Brzęk

Alfred Lityński - twórca nowoczesnej hydrobiologii polskiej

  

Od autora

Wstęp

W dążeniu ku źródłom wiedzy

Twórca i dyrektor Stacji Hydrobiologicznej

Wojenne i powojenne losy A. Lityńskiego

O autorze

Konkurs o Nagrodę im. Alfreda Lityńskiego

Strona główna Wigierskiego PN

Wojenne i powojenne losy Alfreda Lityńskiego

i Stacji Hydrobiologicznej

  

  

  

Z chwilą wybuchu wojny rozpoczął się tragiczny okres dziejów Stacji Wigierskiej oraz losów jej twórcy i dyrektora Alfreda Lityńskiego. Już w pierwszych godzinach wojny przeleciało nad Stacją w kierunku południowo-zachodnim kilka eskadr samolotów hitlerowskich, z których jeden, zniżywszy swój lot, ostrzelał Stację, nie wyrządzając jednakże istotnych strat. Akcji bojowych w najbliższych okolicach Stacji wprawdzie nie było, ale dochodzące znad granicy, z odległości około 30 km odgłosy walk artyleryjskich powodowały wśród mieszkańców Stacji nastrój wielkiego zdenerwowania i przygnębienia. Nastroje te pogłębiła wiadomość, że polska administracja cywilna, policja oraz wojsko ewakuowały się z Suwałk, wskutek czego w okolicy nastąpił chaos i bezprawie.65

Wykorzystali tę sytuację przygraniczni proniemieccy agitatorzy i dywersanci tzw. V Kolumny hitlerowskiej, którzy wśród miejscowych mętów społecznych, a zwłaszcza wśród nieufnie do państwowości polskiej ustosunkowanych starowierów wszczęli agitację w kierunku niszczenia i grabieży mienia państwowego i dworów.

Już w połowie września, zanim na Suwalszczyznę wkroczyła Armia Czerwona, rozpoczęło się tu i ówdzie niszczenie mienia państwowego, napady na dwory i bogatszych gospodarzy. Najboleśniej stan ten przeżyła Stacja Wigierska. Jak podaje naoczny świadek tych wydarzeń, intendentka gospody Stacji pani Józefa Krupińska w liście do autora tej książki: "Dnia 25 września 1939 roku około godziny 7 rano blisko 80-osobowa, upojona alkoholem, uzbrojona w noże, siekiery i drągi banda starowierów z Rosochatego Rogu i Mikołajewa po rozbiciu bufetu (kiosku) miejscowego schroniska Polskiego Towarzystwa Turystycznego i wypiciu znajdującego się w nim alkoholu, napadła na Stację i wśród złowrogich okrzyków domagała się od dyrektora Lityńskiego wydania jej zapasów alkoholu przeznaczonego dla celów laboratoryjnych. Wyłudziwszy pod groźbą nieznaczną jego ilość, rozbestwieni chłopi rzucili się na skromny zapas spirytusu denaturowego, nie gardząc nawet w ostatniej fazie mieszanką alkoholu z formaliną, którą wypijali ze słojów z okazami muzealnymi.

Podnieceni do ostateczności alkoholem, porozchodzili się po całym budynku Stacji i przystąpili do rabunku. Rozkradli wszystko, co się do ich gospodarstw i życia nadawało, a więc sprzęt domowy, naczynia kuchenne, ubrania, bieliznę, narzędzia gospodarcze, uprowadzili konia z bryczką i uprzężą, łodzie, kajaki, a na końcu spalili akta urzędowe Stacji oraz archiwum. Rozbestwiona tłuszcza wpadła do znajdującego się na parterze mieszkania państwa Lityńskich, a następnie do mieszkania państwa Koźmińskich na piętrze, rabując zapasy żywności, odzież i inne przedmioty wartościowe. Łupy ładowali na łodzie i uprowadzali je do miejsc swego zamieszkania, głównie do wsi Rosochaty Róg i Mikołajewo".66

Szczerze oddana rodzinie państwa Lityńskich i bardzo życzliwa dla Stacji pani Krupińska wyrwała jednemu z rabusiów maszynę do pisania, jej też należy zawdzięczać uratowanie od spalenia większej części leżącego na biurku dyrektora Lityńskiego rękopisu jego akademickiego podręcznika hydrobiologii, nad którym od kilku lat pracował. Wśród szarpaniny z rabusiami Krupińska uratowała też 5 mikroskopów. Przerażeni dzikością i nienawiścią rozbestwionej tłuszczy, państwo Lityńscy uciekli z budynku Stacji nawet bez palt i nakrycia głowy i odtąd przez cały okres okupacji zamieszkiwali w pobliskich wsiach u życzliwych im gospodarzy, najpierw w Cimochowiźnie, a pod koniec okupacji w Sobolewie.67

Napad na Stację miejscowego, zdemoralizowanego propagandą i upojonego alkoholem chłopstwa, dla którego dyrektor Lityński w ciągu kilkunastoletniego z nim obcowania był zawsze życzliwym doradcą i przyjacielem, a żona jego, pani Helena, ofiarną społeczniczką, współzałożycielką szkoły, świetlicy i opiekunką chorych, był dla rodziny Lityńskich bardzo bolesnym przeżyciem. Pesymistyczne nastroje w tej rodzinie pogłębiła jeszcze wkrótce wiadomość o bohaterskiej śmierci ich przyjaciela, wieloletniego asystenta, a ostatnio adiunkta i zastępcy kierownika Stacji, doc. dr Zygmunta Koźmińskiego, zmarłego w dniu 2 października 1939 roku z ran odniesionych w bitwie pod Lwowem, jak również wieść o losie starszego asystenta Stacji, dr Kazimierza Passowicza, który w bitwie o Warszawę dostał się do niewoli niemieckiej.

Niemcy, wkroczywszy do Suwałk dnia 12 października 1939 roku, przemianowali je na Sudauen, a całą Suwalszczyznę na Süd-Ostpreussen, włączając ją do Prus Wschodnich. Rozpoczęła się trwająca pięć długich jak wieczność lat hitlerowska okupacja. Po ustaleniu się cywilnej administracji hitlerowskiej nastąpił niespotykany w dziejach Suwalszczyzny, podsycany przez nadgranicznych Niemców i starowierów, krwawy terror okupanta w stosunku do ludności polskiej, wyzwalający jednocześnie wielkie bohaterstwo ze strony polskiego Ruchu Oporu, reprezentowanego na tym terenie głównie przez Związek Walki Zbrojnej, przemianowany w 1942 roku na Armię Krajową. Już od zarania okupacji hitlerowskiej ginęfy setki konspiratorów, a tysiące ludności cywilnej zostały aresztowane.68 Szefem gestapo w Suwałkach był w latach 1943-1944 znany z nienawiści do Polaków i okrucieństwa przy śledztwach Hauptsturmfuhrer Herman Castendyck, a landkomisarzem gminy Stary Folwark był przysłany z Prus Wschodnich krwiożerczy łotr, będący postrachem okolicy, Herman Vigura, urzędujący na plebanii w Wigrach po wypędzeniu stamtąd proboszcza.69 Interesował się on bardzo podejrzaną mu rodziną Lityńskich i gdyby nie jego likwidacja w listopadzie 1943 roku, los Lityńskich byłby zapewne przesądzony.70

Już na początku 1940 roku dyrektor Lityński otrzymał od władz niemieckich pismo zakazujące prowadzenia na Stacji badań naukowych. Żądano w nim również przekazania aparatury i sprzętu badawczego do Centralnego Instytutu Rybackiego w Giżycku i przestawienia pracy Stacji na "kriegswichtige" zagadnienia produkcyjno-rybackie. Lityński, chociaż kilka swoich prac poświęcił rybom łososiowatym jezior wigierskich i był też dobrze zorientowany w zagadnieniach rybactwa praktycznego, to jednak propozycji zburzenia wieloletnich tradycji badań hydrobiologiczno-poznawczych na Wigrach na rzecz rybactwa praktycznego dla Niemców nie przyjął. Nie bacząc na konsekwencje swej decyzji odpisał, że się tego zadania podjąć nie może. Cenniejszą aparaturę badawczą oraz wartościowsze dzieła, których rozbestwiony tłum nie zdołał zniszczyć, wyciągnął za pośrednictwem laboranta Wasyleńki ze Stacji i wywiózł na przechowanie do zaufanych osób do Suwałk, a zwłaszcza do suwalskiego gimnazjum. Nic jednak z tego mienia Stacji nie zachowało się, ponieważ osoby te zostały w większości aresztowane lub wywiezione, a gmach gimnazjum został zajęty przez władze niemieckie.71

Pogrążony w rozpaczy Lityński, mieszkając wraz żoną u życzliwych im gospodarzy w Cimochowiźnie, a następnie w Sobolewie, szukał w pracy nad wykańczaniem podręcznika hydrobiologii zapomnienia o utracie wolności ojczyzny, o tragicznym losie swego ukochanego dzieła, Stacji Wigierskiej, i swoich współpracowników. Niepokoiły go też losy jego drugiego dzieła - Poleskiej Stacji Biologicznej w Pińsku, której kierownik, były asystent Stacji Wigierskiej, docent Jerzy Wiszniewski, będąc oficerem rezerwy Wojska Polskiego, był zmuszony Stację opuścić, ukrywać się na Polesiu, a wreszcie wyjechać do Lwowa, gdzie pracował jako palacz w gmachu Politechniki Lwowskiej. Państwo Lityńscy żyli na wsi w bardzo skromnych warunkach, utrzymując się ze skromnych zasiłków Instytutu im. Nenckiego, przysyłanych im poufnie za pośrednictwem córki z Warszawy, z wyprzedaży resztek ocalałego mienia, odzieży, sprzętu domowego oraz udzielania korepetycji chłopcom wiejskim. Dyrektor, zdobywszy w młodości na zesłaniu w Drui kwalifikacje felczera, leczył też przygodnie miejscową ludność, rannych partyzantów i zbiegłych z pobliskiego obozu w Krzywólce jeńców radzieckich oraz pisał gospodarzom podania do władz niemieckich. Wielką ofiarność na rzecz rodziny Lityńskich wykazywała ludność Cimochowizny, zwłaszcza rodziny Wysockich, Majewskich i Krupińskich.72

Poważnym wstrząsem w tym ponurym, lecz bardzo pracowitym życiu Alfreda Lityńskiego na głuchej wsi, stał się przyjazd na Wigry w czerwcu 1940 roku w celach urzędowych, z ramienia naczelnych władz rybactwa niemieckiego, sławnego, aczkolwiek aprobującego hitlerowski faszyzm, hydrobiologa niemieckiego prof. Augusta Thienemanna, który po wojnie w swym dziele "Chironomus", jakby na ironię, w ciepłych słowach i ze współczuciem dla Lityńskiego, którego nazwie "swoim starym przyjacielem" napisał: "Wahrend der deutschen Besetzung Polens besuchte ich im Juni 1940 meinen alten Freund Lityński in seiner Zuflucht in einen kleinen Bauernhaus am Wigrysee; die Wigrystation war von "polnischen" Russen, die dort in der Gegend auch wahrend der polnischen Zeit lebten, ausgeplundert worden".73

Thienemann nakłaniał Lityńskiego do objęcia stanowiska głównego inspektora rybactwa na terenie wcielonej do Rzeszy Białostocczyzny, a gdy ten nie chcąc grzebać naukowych tradycji swej ukochanej placówki i nawiązywać jakiejkolwiek współpracy z okupantem stanowczo odmówił, uczony ten zaproponował polskiemu patriocie przeniesienie się w głąb Niemiec na bliżej nam nie znane stanowisko naukowe. A gdy i tę propozycję Lityński odrzucił, oburzony i zadraśnięty w swej hitlerowskiej dumie Thienemann - według relacji Andrzeja Wasyleńki - miał się pożegnać z Lityńskim bardzo ozięble, wprost arogancko. Thienemann, ochłonąwszy z oburzenia jakoby starał się swój nietakt później naprawić, sfotografował państwa Lityńskich na tle wiejskiego domku, gdzie mieszkali i przyjmowali go, a później przysłał im z Niemiec, wobec braku nafty do oświetlania mieszkania, paczkę ze świecami, lecz dyrektor Lityński nie dał się przeprosić i czuł się nadal oburzony propozycją swego dawnego kolegi74. Po tym okresie wielkiej depresji duchowej Lityński ożywił się nieco, przyjąwszy prawdopodobnie w 1942 roku z pobudek czysto patriotycznych pełną emocji lecz zarazem bardzo niebezpieczną współpracę z Komendą VIII Suwalskiego Obwodu Armii Krajowej o kryptonimie "Niedźwiadek", później "8", gdzie ten patriota jako podporucznik "Leśny" pełnił funkcję szefa Biura Informacji i Propagandy, tzw. BiP-u, redagując gazetkę pt. "Echa puszczy". Za działalność tę został w roku 1944 odznaczony Krzyżem Walecznych.75

Jeszcze w późniejszych latach okupacji ponawiali Niemcy wobec dyrektora Lityńskiego propozycję współpracy w zakresie rybactwa. Gdy każdorazowo spotykali się ze stanowczą odmową, osoba Lityńskiego stała się obiektem zainteresowania miejscowej żandarmerii.. Żandarmi nawiedzali go wielokrotnie w różnych porach dnia i nocy w domu, przeglądali jego książki i rękopisy, wypytywali miejscową ludność o jego tryb życia i o źródła utrzymywania się jako człowieka nie pracującego. Śledzono każdejego wyjście do sąsiednich domów, wypytywano miejscową ludność o jego zapatrywania polityczne, kontakty z ludźmi, wypowiedzi itd. Pewnego razu, gdy obydwoje z żoną wyszli na dalszy spacer do lasu, napotkani żandarmi dokonali gruntownej rewizji osobistej, każąc im rozebrać się do bielizny.76

Odtąd uczony nasz, żyjąc z żoną w atmosferze ciągłego zagrożenia, w ciężkich warunkach materialnych, utrzymując się głównie z wyprzedaży resztek ocalałego mienia, odzieży i domowego sprzętu, a także dzięki ofiarności życzliwej im ludności, której pisał różne podania do władz polskich i niemieckich, pouczał ich w różnych sprawach i uczył chłopców wiejskich, pędził żywot w głuchej wsi nadwigierskiej, Cimochowiźnie, liczącej wówczas zaledwie kilkanaście domów, a następnie w Sobolewie, prowadząc niemal pustelniczy tryb życia. Ludzie pamiętali też przedwojenne społeczne zasługi państwa Lityńskich na rzecz wsi, zwłaszcza wyjazdy pani Lityńskiej do Warszawy w sprawie budowy szkoły i szosy z Suwałk do Sejn. Teraz rewanżowali się, zostawiając anonimowo pod drzwiami, w nocy, żywność. Pozbawiony swego ukochanego warsztatu pracy, dzielił odtąd czas i swoje wątłe zdrowie na wysiłek nad wykańczaniem podręcznika hydrobiologii i działalność konspiracyjno niepodległościową w szeregach Armii Krajowej.77

Stacja Wigierska od chwili ucieczki państwa Lityńskich, wynikającej z niebezpieczeństwa utraty życia, została skazana na pastwę losu. Jedynym jej lokatorem został mieszkający w suterenie laborant Wasyleńko z rodziną. Zarząd nad jeziorami objął w kilka dni po zajęciu terenu przez Niemców Oberfischmeister doktor Andreas von Brandt, który Stację Wigierską odwiedził podobno już przed wybuchem wojny, przyjechawszy z Prus Wschodnich w charakterze naukowca, pragnącego zapoznać się z tematyką prac i organizacją tej placówki. Podczas okupacji mieszkał on w Giżycku, będąc dyrektorem Centralnego Ośrodka Rybackiego, a następnie Instytutu Badania i Konserwacji Sieci Rybackich. Na Wigry tylko dojeżdżał, zabierając stąd do Giżycka najcenniejszy sprzęt badawczy i rybacki. Lityński miał podobno określać go jako "kompletnego nieuka pod względem naukowym". Wkrótce Wigry otrzymały własnego "Fischmeistra". Został nim ichtiolog o tym samym co główny szef nazwisku, lecz nie krewny, August Brandt, który zajął mieszkanie na Stacji po rodzinie Lityńskich. Jako major rezerwy Werhmachtu został on jednakże w roku 1943 wysłany na front wschodni, zostawiając na miejscu żonę z dziećmi i swego brata Adolfa, który jako pracownik rybacki w Bryzglu zastrzelił tam jeńca radzieckiego i z lęku przed zemstą partyzantów przeniósł się do Starego Folwarku. Resztę pokoi stacyjnych zajmowali pracownicy gospodarstwa rybackiego, przeważnie Niemcy z Prus Wschodnich, nierzadko o polskich nazwiskach, jak np. Radazewski, Jasiński itd., niszcząc stopniowo urządzenia Stacji.78

W jesieni 1940 roku August Brandt, zadraśnięty swej hitlerowskiej ambicji z powodu odmowy ze strony byłego laboranta Stacji, Andrzeja Wasyleńki, wywiadowczej z nim współpracy, zaczął mu się odgrażać. Wówczas to Wasyleńko, obawiając się aresztowania, wyjechał na roboty do Prus Wschodnich, gdzie początkowo pracował u gospodarza na roli, a potem dzięki własnej inicjatywie znalazł zatrudnienie w podobnym jak na Wigrach charakterze, bo w Instytucie Badania i Konserwacji Sieci Rybackich w Giżycku, gdzie pracował do końca okupacji. Jak opowiadał on po wojnie autorowi, przed wyjazdem swoim do Prus starał się uchronić od zniszczenia resztki mienia Stacji, a zwłaszcza bibliotekę, przenosząc najcenniejsze książki z dużej sali akwaryjnej na strych.79 Opuszczenie budynku Stacji przez ostatniego jej pracownika przyjął jednak dyrektor Lityński z żalem i stracił podobno do niego zaufanie.

Przez pewien okres Niemcy zorganizowali w budynku Stacji wojskowy ośrodek wypoczynkowy (Erhohlungsheim) i w tym celu nad parterową częścią, mieszczącą dawniej akwarium i muzeum, nadbudowali piętro. Przemarsze wycofujących się i kwaterujących w tym budynku wojsk niemieckich wiosną i latem 1944 roku, jak również nocujące w nim po wyzwoleniu wojska radzieckie spowodowały ponowną dewastację.80

Wiosną 1944 roku celem powstrzymania gigantycznej ofensywy Armii Radzieckiej Niemcy przystąpili do budowy na przedpolu Prus Wschodnich tzw. "linii obronnej gauleitera Ericha Kocha", która ciągnęła się na wschód od Augustowa i Suwałk, przecinając na pół Suwalszczyznę, a tym samym rejon nadwigierski. Spędzono tysiące ludności cywilnej z okolicy do kopania okopów, rowów przeciwczołgowych, różnych zapór oraz stanowisk artyleryjskich. Liczne jeziora, rzeki, wzgórza, lasy i podmokłe łąki zamienili Niemcy w potężny bastion obronny, najeżony bunkrami, betonowymi stanowiskami dla broni maszynowej, pokryty przeciwczołgowymi rowami, zasiekami i gęstą siecią pól minowych.

Na tejże linii zostało zatrzymane przez Niemców natarcie wojsk 36 Korpusu ze składu 31 Armii Trzeciego Frontu Białoruskiego i od dnia 20 lipca do 23 października 1944 roku ustaliła się linia frontu, przebiegająca od Nowej Wsi, przez Pierty, Tartak, Stary Folwark, Cimochowiznę, Wysoki Węgieł, Węgieł-Bryzgiel. Tereny położone na wschód od linii frontu, jak również zabytkowy, górujący nad okolicą klasztor pokamedulski, stanowiący doskonały punkt obserwacyjny, pozostawały przez trzy miesiące w rękach wojsk hitlerowskich. W następstwie częstych ataków wojsk artyleryjskich kilkanaście domów w okolicy zostało spalonych a klasztor do połowy zburzony. Budynek Stacji doznał jednak tylko nieznacznych uszkodzeń.

Natarcie Armii Czerwonej rozpoczęło się 17 października 1944 roku. W kierunku Suwałk nacierała 173 dywizja wchodząca w skład 31 Armii III Frontu Białoruskiego. W zaciętych walkach przełamano w niektórych miejscach linię obronną Kocha. Szturm na Suwałki rozpoczęto rankiem 23 października i tegoż dnia wkroczyły do Starego Folwarku i Wigier patrole radzieckie. Przy rozminowaniu Starego Folwarku jesienią 1944 roku zginęło podobno jednorazowo z powodu eksplozji sieci min niemieckich 16 żołnierzy radzieckich.81

Bezpośrednio po wojnie, bo już wiosną 1945 roku, dzieła restytucji Stacji Wigierskiej podjął się po powrocie z niewoli niemieckiej dawny jej asystent, doktor Kazimierz Passowicz. Uzyskawszy mandat Ministerstwa Oświaty oraz upoważnienie Dyrekcji Instytutu im. Nenckiego, z powodu braku normalnej komunikacji z Suwałkami, dotarł on na Wigry samolotem wojskowym tzw. kukuruźnikiem już w czerwcu 1945 roku. Zbadał stan budynku stacji, a uzyskawszy od ówczesnego marszałka Sejmu Władysława Kowalskiego, będącego zięciem państwa Lityńskich, kwotę około 240 tys. złotych, przeprowadził remont dachu i kilka niezbędnych napraw. Niestety przedwczesna śmierć tego entuzjasty nie pozwoliła zrealizować pełnego planu odbudowy i uruchomienia Stacji.82

W styczniu 1946 roku odwiedził Stację Wigierską jej były stypendysta, a w latach 1938-1939 starszy asystent Stacji Poleskiej, doktor Faustyn Krasnodębski i zastawszy budynek Stacji w stanie wymagającym dalszych remontów, opracował kosztorys i złożył w Instytucie im. Nenckiego odpowiedni memoriał w sprawie odbudowy i uruchomienia placówki. Przy tej sposobności przywiózł on do Łodzi nieco, ukrytych przez Wasyleńkę na strychu, numerów "Archiwum Hydrobiologii i Rybactwa" oraz innych książek, które zostały wciągnięte do inwentarza biblioteki Zakładu Zoologii Ogólnej Uniwersytetu Łódzkiego.83

Również kierownik Zakładu Gospodarki Jeziorowej Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Giżycku, profesor Stanisław Bernatowicz, czynił w późniejszym okresie u władz wojewódzkich w Białymstoku i u władz powiatowych w Suwałkach starania, aby chociaż część budynku dawnej Stacji odzyskać na cele badawcze, lecz niestety nie odniosły one skutku.84

Według relacji mieszkańców Starego Folwarku, prawdopodobnie w wyniku tych interwencji, zjawiła się w roku 1949 lub 1950 w Starym Folwarku jakaś bliżej nie znana komisja, z udziałem m. in. władz wojskowych i Straży Granicznej i przeprowadziła rozmowy z miejscowymi ludźmi na temat charakteru badań i roli Stacji do 1939 roku. Propozycje, jakie komisja ta przedstawiła swym władzom, nie są znane. Faktem jest, że okoliczne lasy były jeszcze wówczas miejscem schronienia walczących o wolność różnych grup poakowskich i warunki bezpieczeństwa dla reaktywowania Stacji nie były zachęcające.

Według relacji uzyskanych przeze mnie od ówczesnego asystenta Zakładu Zoologii warszawskiej SGGW, magistra Andrzeja Szczepańskiego, późniejszego profesora i dyrektora Stacji Hydrobiologicznej w Mikołajkach, los Stacji Wigierskiej został ostatecznie rozstrzygnięty w styczniu 1951 roku podczas Konferencji Biologów w Kuźnicach. Uczestniczący w niej profesor Jan Dembowski z Warszawy, który zastał niebawem prezesem Polskiej Akademii Nauk i marszałkiem sejmu PRL, zaprosił wtedy na krótką naradę kilkuosobowe grono zaufanych biologów celem przeprowadzenia dyskusji nad przyszłością Stacji. Walorom biologicznym regionu wigierskiego przeciwstawił on jego niekorzystne położenie geograficzne, z drugiej zaś strony odzyskanie znacznie rozleglej szych i mało znanych jezior na Pojezierzu Mazurskim. Profesorowie Marian Gieysztor i Zdzisław Raabe bronili zacięcie restytucji Wigier, przeważył jednak autorytet profesora Dembowskiego, któremu ulegli uczestniczący w tej naradzie biologowie. Szkoda wielka, że profesor Dembowski, będąc najwyższej klasy uczonym, nie rozumiał jaką wartość miała lokalizacja Stacji na dawnym miejscu. Uważał, że Wigry są już dostatecznie przebadane i już straciły swą wartość. Zapadła wówczas decyzja zaniechania restytucji Stacji Wigierskiej, a magister Szczepański, jako znający dobrze obszar Pojezierza Mazurskiego, został przez profesora Dembowskiego wydelegowany na teren Mikołajek celem dokonania rekonesansu. Po powrocie magister Szczepański zaproponował lokalizację przyszłej Stacji nad znacznie rozleglejszym niż Wigry, eutroficznym jeziorem Mikołajki, położonym w Puszczy Piskiej w powiecie mrągowskim, nad brzegiem którego zachował się okazały poniemiecki, tymczasowo zajęty przez AZS budynek nadający się na Stację. Projekt ten został przez profesora Dembowskiego przyjęty i zaakceptowany przez władze Instytutu im. Nenckiego.85 Według opinii pozostałych, a nie pytanych o zdanie biologów, ta beztroska, egoistyczna decyzja profesora Dembowskiego spotkała się z ostrą krytyką i wielkim żalem dawnych współpracowników Stacji. Stacja Wigierska rodziła się bowiem wśród ogromnych trudności finansowych państwa, uczciwą, rzetelną pracą zdobyła sobie wysokie uznanie w nauce i stanowiła wizytówkę nauki polskiej. Decyzja profesora Dembowskiego przekreśliła wkład serca i pracy wielu ideowych ludzi

z dyrektorem Lityńskim na czele. Wobec takiego stanu rzeczy budynek Stacji Wigierskiej został przekazany władzom powiatu suwalskiego, a te z kolei oddały go Prezydium Gminnej Rady Narodowej w Starym Folwarku. Po dokonaniu w budynku pewnych przeróbek wewnętrznych ulokowano w nim najpierw posterunek Milicji Obywatelskiej. W okresie urzędowania w nim milicji wybuchł pożar, który spowodował zniszczenie dachu. Po remoncie budynku umieszczono w nim na okres kilku lat szkołę podstawową, a po przeprowadzeniu jej do świeżo wzniesionego gmachu władze powiatowe budynek ten przekazały w użytkowanie Fabryce Płyt Wiórowych w Suwałkach na kolonie letnie dla dzieci. Od tego czasu budynek był kilkakrotnie adaptowany do potrzeb kolonii letnich.86 W toku tych zmian zdewastowano zadrzewienie parceli stacyjnej, zniszczono również naturalny charakter przylegającej do niej strefy przybrzeżnej jeziora, która ulega szybkiej eutrofizacji.

Tak więc z ogromnym wysiłkiem wzniesiony przez dyrektora Lityńskiego budynek Stacji Wigierskiej, który przez 12 lat był siedzibą jednej z najaktywniejszych placówek naukowych w Polsce i szkołą polskich hydrobiologów, zapisując piękną kartę w dziejach nauki polskiej, a nawet europejskiej, wskutek może zbyt pochopnej decyzji, przestał być ośrodkiem naukowym, a unikatowy region, jakim był kompleks jezior wigierskich wraz z otuliną leśną, wskutek niewłaściwie pojmowanej turystyki i gospodarki traci coraz to bardziej na swej naukowej atrakcyjności.

Jakie były losy rodziny Lityńskich? Po ustaleniu się frontu gdy większość mieszkańców tego pasa została wywieziona do prac fortyfikacyjnych i na roboty do Prus Wschodnich, a wiele domów we wsi Wigry od ognia artyleryjskiego uległo spaleniu, państwo Lityńscy wraz z kilkoma rodzinami ukrywali się w opuszczonych domach, a ostatnio w ukrytych w głębi puszczy ziemiankach. Dnia 25 września 1944 roku żandarmi wykryli ziemianki, a jej mieszkańców w obawie przed szpiegostwem aresztowali i wywozili do obozów lub do pracy do Prus Wschodnich. Lityńskich los ten ominął, gdyż podczas postoju transportu w Gawrych Rudzie ułatwił im ucieczkę znajomy nauczyciel Wiszniewski, który następnie wywiózł ich furmanką w głąb puszczy do przysiółka Zielone Królewskie w pobliżu wsi Dubowo, gdzie doczekali się dnia przerwania frontu i zajęcia terenu przez Armię Radziecką (23 X 1944). Gdy wrócili do Cimochowizny, zastali tę wieś poważnie zniszczoną, a całą linię frontu gęsto zaminowaną.87

Po wyzwoleniu okolic Wigier i Suwałk spod okupacji hitlerowskiej państwo Lityńscy zamieszkali u bardzo życzliwej im rodziny Andrzeja i Józefy Krupińskich w opuszczonej, na wpół spalonej organistówce we wsi Wigry, położonej nad północno-wschodnim brzegiem jeziora. Zaraz po wyzwoleniu obydwoje państwo Lityńscy zgłosili się do dyspozycji tworzącej się władzy ludowej w Suwałkach, która powierzyła Profesorowi stanowisko inspektora zdewastowanego przez okupanta i kłusowników Gospodarstwa Rybackiego Puszczy Augustowskiej z siedzibą we wsi Czerwony Dwór (Folwark), leżącej na przeciwległym brzegu niż dawna Stacja. Pani Lityńskiej powierzono funkcję zastępcy inspektora. Na stanowisku tym pracował dyrektor Lityński zaledwie cztery miesiące, bo do 25 lutego 1945 roku, w którym jako podporucznik oraz szef informacji i propagandy Komendy Obwodu Suwalskiego AK został w mieszkaniu swym w organistówce we wsi Wigry podstępnie przez NKWD aresztowany. Do dnia 3 marca przebywał na śledztwie w Suwałkach, po czym pieszo wraz z konwojem więźniów pędzono go przez kilka dni na dalsze przesłuchania do miasteczka Wystruć (Insterburg) w Prusach Wschodnich, a stąd dnia 14 marca wraz z wieloma żołnierzami Armii Krajowej, volksdeutschami, różnymi zdrajcami sprawy polskiej i mętami społecznymi został ów żarliwy patriota, w zamkniętym wagonie bydlęcym, wśród wielkich mrozów, skierowany do obozu karnego, czyli tzw. łagru w głębi ZSRR. Na skutek głębokich przeżyć psychicznych, niedopuszczalnych metod śledztwa, nieludzko surowych warunków więziennych, braku odpowiedniej diety i lekarstw zapadł na ciężką chorobę serca, w następstwie której wywiązała się ogólna puchlizna ciała. Opuchły Mu policzki i oczy do tego stopnia, że w podróży nie mógł już nawet napisać do rodziny kilku słów pożegnania. Zmarł w tymże wagonie dnia 25 marca 1945 roku wieczorem przed Smoleńskiem. Ciało wielkiego uczonego i patrioty, zwolennika ideałów dawnego, PPS-owskiego socjalizmu, byłego więźnia i zesłańca caratu, rzecznika postępu społecznego i naukowego, zostało wyrzucone do przytorowego rowu, do śniegu, a potem pochowane podobno w Smoleńsku na Tichwińskim Cmentarzu.88 Krążyła też wersja, że w obawie przed rozszerzaniem się czerwonki czy tyfusu ciało zostało spalone w palenisku lokomotywy.

Alfred Lityński pozostawił żonę Helenę i żyjącą do dziś córkę Halinę, będącą żoną Władysława Kowalskiego, pisarza, znanego od lat przedwojennych działacza ruchu ludowego, a od roku 1944 pełniącego kolejno funkcje zastępcy przewodniczącego Krajowej Rady Narodowej (Bolesława Bieruta), ministra kultury i sztuki, marszałka Sejmu Ustawodawczego PRL, członka Rady Państwa, prezesa Stronnictwa Ludowego oraz pierwszego prezesa połączonych stronnictw ludowych czyli SL i PSL we wspólne Zjednoczone Stronnictwo Ludowe (ZSL). Rodzina długo łudziła się nadzieją, że mąż i ojciec żyje w jakimś obozie w głębi ZSRR. Wszelkie starania Władysława Kowalskiego poprzez Bolesława Bieruta i Jakuba Bermana u ambasadora ZSRR Lebiediewa i przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRR Kalinina okazały się już spóźnione.89 Wiadomości o szczegółach śmierci przywiózł dopiero po kilku latach po powrocie z łagru do kraju gospodarz z Dubowa, współtowarzysz niedoli zmarłego.

Podsumowując opisane powyżej losy i działalność Alfreda Lityńskiego, możemy bez przesady stwierdzić, że był on wybitną indywidualnością naukową, limnologiem najwyższej klasy, badaczem bardzo wnikliwym, a w swoich koncepcjach naukowych oryginalnym. Reprezentował umysł krytyczny, ogarniający całokształt wiedzy o wodach śródlądowych. Był pionierem hydrobiologii w ujęciu ekologicznym, tj. w aspekcie wzajemnego oddziaływania organizmów wodnych na środowisko i środowiska na organizmy w nim bytujące. Propagował ideę, aby w celach porównawczych badaniami obejmować równocześnie różnorodne środowiska życiowe organizmów wodnych w celu głębszego wniknięcia w zjawiska zróżnicowania fauny, w skomplikowane procesy przemiany materii organicznej w wodach w zależności od zmiennych warunków otoczenia, ich właściwości fizyko-chemicznych i biologicznych. Z tych to jego idei zrodziła się Stacja Hydrobiologiczna na Wigrach, zajmująca się badaniem jezior, poczynając od typu zbliżonego do oligotroficznego (Białe, Hańcza, Wigry i inne) poprzez zbiorniki o wyższej trofii do jezior eutroficznych, a także do zbiorników dystroficznych (tzw. Sucharów), oraz jej filia - Poleska Stacja Biologiczna w Pińsku, mająca za zadanie badanie życia w środowisku bagien i wolno płynących rzek.

Lityński jako jeden z pierwszych w nauce przewidywał już przed 1939 rokiem rolę jaką odegra w przyszłości hydrobiologia w rozwiązywaniu różnych problemów ochrony środowiska naturalnego. Nie lekceważąc teoretycznych i poznawczych badań fauny i flory wodnej, w swym wstępnym wykładzie na kursie limnologicznym w roku 1935 - jak to sobie jako uczestnik kursu w swych notatkach zapisałem - wiele miejsca poświęcił kiełkującej dopiero wówczas hydrobiologii stosowanej, wyróżniając w jej obrębie kilka dziedzin, m in. hydrobiologię rybacką, sanitarną, techniczną, rolniczą itd. oraz przewidując ich wielką rolę w przyszłości. Już jego badania nad rybami, zwłaszcza nad sieją, sielawą, ukleją, miały charakter nie tylko teoretyczny, lecz stosowany. Był zwolennikiem nie docenianych jeszcze w okresie międzywojennym w Polsce badań kompleksowych i zespołowych, uwzględniających obok zagadnień faunistyczno - ekologicznych w ujęciu jakościowym i ilościowym także biologiczną produktywność zbiornika, tempo rozwoju i rolę poszczególnych gatunków na przestrzeni całego roku, a także procesy kumulowania przez organizmy wodne substancji znajdujących się w wodzie.

Dzięki wysokiej kulturze towarzyskiej i naukowej, dzięki osobistemu urokowi, życzliwości w stosunku do młodszych pracowników, ogromnej pracowitości, powadze myśli i słowa, dyrektor Lityński stworzył na Stacji Wigierskiej swoisty, niepowtarzalny klimat naukowy, nacechowany wielkim kultem dla nauki, wzajemną życzliwością i pracowitością. Atmosferą tą byli przepojeni nie tylko stali pracownicy Stacji i przyjezdni badacze (przeważnie asystenci z innych ośrodków), ale również studenci z wyższych lat studiów, zjeżdżający się od 1934 roku na Wigry na wakacyjne kursy limnologiczne. Nie ma przesady w stwierdzeniu profesora L. KPawłowskiego, że "Stacja Hydrobiologiczna na Wigrach dzięki osobie jej Kierownika stała się nie tylko instytucją badawczą, ale faktyczną szkołą polskich hydrobiologów, którzy korzystając

z gościnności Stacji, najczęściej w okresie letnim, stawiali tutaj nierzadko pierwsze kroki w samodzielnej pracy naukowej, mając do dyspozycji doskonałe urządzenia Stacji, najbogatszą w kraju bibliotekę hydrobiologiczna, wspaniały teren badań i - co najważniejsze - życzliwą opiekę ze strony Lityńskiego, który nikomu nie szczędził wskazówek i rad... ". Nic więc dziwnego, że młodsze pokolenie hydrobiologów uważało dyrektora Lityńskiego za swego profesora, a Stacja Wigierska we wspomnieniach tych, którzy przyjeżdżali na Wigry jako sezonowi badacze lub uczestnicy kursów limnologicznych, utrwaliła się jako kolebka nowoczesnej, opartej na rzetelnej pracy, limnologii polskiej. Można stwierdzić, że pracowite i ofiarne na rzecz nauki życie Lityńskiego wydało obfite owoce, stwarzając podwaliny pod dzisiejszą limnologię w Polsce.

Po przedstawieniu życiorysu Alfreda Lityńskiego, jego zasług w organizacji Stacji Wigierskiej oraz dorobku naukowego, należy także przybliżyć Czytelnikowi jego sylwetkę fizyczną i duchową.

Alfred Lityński, gdy się z nim w roku 1934 korespondencyjnie, a w latach 1935-1938 osobiście kontaktowałem, miał 55-58 lat. Pomimo ogólnie mocnej budowy ciała i prostej postawy, czynił wrażenie człowieka fizycznie słabego, schorowanego. Z aspektu antropologicznego reprezentował jak gdyby mieszańca typów południowych. Był wzrostu więcej niż średniego, miał śniadą cerę, oczy ciemno piwne, włosy czarne, siwiejące, sztywne, uczesane ku tyłowi głowy. Nos wyrazisty, prosty. W ruchach był powolny. Miał myślący wyraz twarzy, jakby zakłopotany, a spod małych owalnych okularów oprawnych w cienkie złote ramki, wyzierały zmęczone, lecz pełne spokoju i dobroci oczy. W mowie był powolny, poważny, dociekliwy. W akcencie mowy nie zdradzał pochodzenia kresowego, a w sposobie wysławiania się był bardzo poprawny, zwięzły i logiczny. Na pierwszy rzut oka robił wrażenie człowieka małomównego, zamkniętego w sobie, lecz dobrze czującego się w roli gospodarza pracującej w izolacji, z dala od miejskiego zgiełku placówki naukowej. Odniosłem wrażenie, że powierzona mu placówka i nauka są jego światem. Jak po latach dowiedziałem się od jego córki, cierpiał na serce, astmę, reumatyzm i częstą migrenę. Widywałem go w pogodne wieczory letnie, w zarzuconym na ramionach kożuszku i z szalem owiniętym wokół szyi. Ubierał się skromnie, zawsze schludnie.

Zupełnie słusznie wymagał, aby każdy przyjezdny gość z zewnątrz meldował się u niego, przedstawił cel swego przyjazdu, program nowej pracy na Stacji, zapotrzebowanie na tzw. utensylia (optyka, aparatura, odczynniki itp.) i wtedy dopiero ten pozornie małomówny, zamknięty w sobie i przeciętny zewnętrznie człowiek zaczynał ujawniać swoją niepowtarzalną wewnętrzną atrakcyjność, bezpośredniość w rozmowie, głęboką wiedzę, życzliwość dla młodego naukowca, słowem cechy rzadko spotykane u innych znanych mi profesorów tego okresu. Dane mi było poznać niezwykle bezpośredni, pełen życzliwości stosunek dyrektora Lityńskiego do mnie, jako 26-letniego starszego asystenta Uniwersytetu Poznańskiego, gdyż w roku 1934 był on nieoficjalnym recenzentem mojej rozprawy doktorskiej o wioślarkach jeziora Kierskiego pod Poznaniem. Prócz urzędowej recenzji skierowanej na ręce mego promotora, profesora doktora Jana Grochmalickiego, przesłał mi też wówczas nieznajomemu młodemu człowiekowi, miły list ze swymi uwagami i gratulacjami.

Dyrektor Lityński był w stosunku do każdego swego rozmówcy człowiekiem bardzo bezpośrednim, bezpretensjonalnym, a równocześnie promieniującym powagą oraz mądrością naukową i życiową. Ludzie lgnęli do niego, choć o to nie dbał, zdobywał szacunek współpracowników i przyjeżdżających na Stację gości. Źródłem tego szacunku i zaufania jakim my, przyjezdni z innych ośrodków, młodsi wiekiem hydrobiologowie go darzyliśmy, była nie tylko tajemnica jego psychiki i charakteru, ale przede wszystkim dobroć i uczynność oraz głęboka kultura wewnętrzna połączona ze skromnością, wyrozumiałością i pogodą usposobienia. Nie przywiązywał żadnego znaczenia do zaszczytów.

Czciliśmy go również z tego powodu, że - jak nam mówili jego współpracownicy - miał piękną przeszłość patriotyczną, chociaż o niej nigdy nie wspominał. Wiedzieliśmy, że jako student nauk przyrodniczych Uniwersytetu Dorpackiego był za działalność rewolucyjną z uczelni relegowany, że był więziony i z zesłania administracyjnego w Drui wybawiła go dopiero amnestia po 1905 roku; wiedzieliśmy, ze był w Legionach Polskich i że z przekonań był socjalistą. Wobec zaufanych osób wyrażał słowa potępienia dla endeckich nastrojów w uniwersytetach polskich, tolerujących niegodne uczelni wyższej wybryki młodzieży korporanckiej oraz tzw. "numerus clausus" wobec mniejszości narodowościowych w niektórych uczelniach.

Pamięć dyrektora Lityńskiego uczcił najpierw, z inicjatywy profesora Stanisława Bernatowicza, Zakład Gospodarki Jeziorowej w Giżycku, nazywając największą swą jednostkę pływającą "Alfred Lityński". Tradycje Stacji Wigierskiej przypomniał też społeczeństwu białostocki ośrodek naukowy (Zarząd Okręgu Ligi Ochrony Przyrody, Zakład Biologii Ogólnej Akademii Medycznej oraz Białostockie Towarzystwo Naukowe), który pod przewodnictwem profesora doktora Bazylego Czeczugi zorganizował w dniach 4-5 października 1975 roku w Borkach pod Augustowem naukowe sympozjum na temat "Jezioro Wigry kolebką hydrobiologii polskiej", połączonej z wycieczką nad Wigry i zwiedzaniem siedziby dawnej Stacji Hydrobiologicznej w Starym Folwarku. Wśród 14 wygłoszonych referatów była też prelekcja redaktora Pawła Borowskiego z Białegostoku pt. "Profesor doktor Alfred Lityński i jego osobowość".

Przed kilkoma laty powstało w Ostródzie z inicjatywy miejscowej nauczycielki przyrody młodzieżowe "Koło Hydrobiologów im. Alfreda Lityńskiego". Wsławiło się ono między innymi wykonaniem przez młodzież kilkudziesięciu obrazów przedstawiających prace hydrobiologa w terenie i w pracowni. Wystawa ta obiegła kilka środowisk naukowo-przyrodniczych w Polsce i wzbudziła uznanie dla inicjatywy młodzieży.

W roku 1984 Rada Wojewódzka Naczelnej Organizacji Technicznej w Suwałkach ustanowiła coroczną "Nagrodę imienia Alfreda Lityńskiego" za zasługi w dziedzinie ochrony środowiska naturalnego. Postanowiła też wybić na cześć Alfreda Lityńskiego medal z jego podobizną z napisem: "Za zasługi w ochronie środowiska. Nagroda im. A. Lityńskiego".

Uczestnicy wspomnianego sympozjum w Borkach, przejęci troską o przyszłość tego bezcennego dla nauki, a także dla kultury i gospodarki krajowej terenu, uchwalili szereg postulatów, które przedstawiono władzom wojewódzkim w Suwałkach. Najważniejszy spośród nich, a mianowicie utworzenie Wigierskiego Parku Krajobrazowego, doczekał się wkrótce zatwierdzenia uchwałą Wojewódzkiej Rady Narodowej z dnia 12 stycznia 1976 roku. Utworzono park o powierzchni 10940 ha, który objął jezioro Wigry i otaczające je lasy, stanowiące jego naturalne obramowanie, oraz strefę ochronną parku o powierzchni 8480 ha. Na tejże sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej utworzono również Suwalski Park Krajobrazowy o powierzchni 6500 ha, obejmujący cenny pod względem naukowym i krajobrazowym fragment Pojezierza Suwalskiego z najgłębszym w Polsce jeziorem Hańcza (107 metrów głębokości). Utworzono też strefę ochronną tego Parku. Celem ochrony naturalnych walorów krajobrazowych i przeciwdziałania degradacji środowiska na terenie obydwu parków wprowadzono zakaz zanieczyszczania wody, powietrza i gleby oraz nakazano ograniczenie antropopresji.

Pamięć dyrektora Lityńskiego godnie uczciło społeczeństwo gminy Urszulin, położonej na terenie Poleskiego Parku Narodowego w województwie chełmskim. We wsi tej Lityński bywał w latach 1918-1919 w okresie swej pracy na stanowisku wojewódzkiego inspektora rybactwa w Lublinie.

Otóż dnia 21 czerwca 1992 roku odbyła się tam podwójna uroczystość, bo nadanie niedawno wybudowanej pięknej Szkole Podstawowej patrona w osobie Profesora Alfreda Lityńskiego, a równocześnie poświęcenie sztandaru szkoły. Ponieważ ta szkoła leży w bliskości Lubelskiego Zagłębia Węglowego, a w związku z tym wysokim wartościom przyrodniczym Urszulina grozi niebezpieczeństwo degradacji ekologicznej, przeto Komitet Rodzicielski szkoły z inicjatywy dyrektora Poleskiego Parku Narodowego, magistra inż. Zbigniewa Karbowskiego i dyrektora szkoły magistra Zdzisława Herbuta uzyskał zgodę kuratora oświaty w Chełmie na wychowywanie poprzez młodzież społeczeństwa miejscowego w duchu idei ekologii i ochrony środowiska naturalnego. Szkoła pozostaje pod opieką władz szkolnych, Rady Gminy Urszulin oraz Dyrekcji Poleskiego Parku Narodowego, który walnie dopomaga jej w wyposażeniu i wewnętrznym wystroju. Szkoła ma rozległe zaplecze lasów oraz podmokłych łąk i bagien, na których żyje unikatowy w skali krajowej, a pod niektórymi względami i europejskiej, świat roślinny i zwierzęcy. Rozwojowi tej pięknej idei ekologiczno - ochroniarskiej sprzyja dobór ofiarnych i miłujących przyrodę sił nauczycielskich z dyrektorem magistrem Zdzisławem Herbutem na czele.

W tymże dniu przy pięknej słonecznej pogodzie, w obecności córki dyrektora Lityńskiego, pani Haliny Kowalskiej z Warszawy i jej rodziny, wojewody i kuratora chełmskiego, dyrekcji Parku oraz licznie zgromadzonego społeczeństwa odbyła się podniosła uroczystość nadania tej szkole jako patrona Profesora Alfreda Lityńskiego. Z działalnością naukową patrona zapoznał zgromadzonych profesor dr hab. Gabriel Brzęk, o ochronie naturalnego środowiska tego terenu i ekologii mówił dyrektor Parku magister inż. Zbigniew Karbowski, a o obowiązkach uczniów dyrektor szkoły magister Zdzisław Herbut.

Równocześnie odbyło się poświęcenie sztandaru szkolnego, którego treści należy poświęcić kilka zdań. Na głównej stronie płata sztandaru jest wyhaftowany odwieczny symbol Polski - srebrny orzeł w koronie, a na odwrotnej jego stronie są wyhaftowane realia symbolizujące rodzimy region w powiązaniu z postacią Patrona szkoły. Tak więc na błękitnym falującym polu tarczy znajdują się otwarta księga - symbol wiedzy, kaganek - symbol oświaty, kotwica znak Polski Walczącej, akcentujący fakt, że Patron szkoły był żołnierzem AK, po bokach niezapominajki i pałki szerokolistne - akcentujące podmokło-bagnisty charakter krajobrazu Urszulina. Uroczystość uświetnił bardzo dobry chór dziecięcy oraz zestaw deklamacji nawiązujący swą treścią do historycznych przeżyć tej okolicy, związanych z powstaniem styczniowym, pierwszą i drugą wojną światową oraz ruchem partyzanckim i kombatanckim na tym terenie. W hollu na reprezentacyjnej ścianie wisi wyrzeźbiony w drewnie portret Patrona, będący dziełem miejscowego rzeźbiarza amatora, oraz tablica z życiorysem Patrona, jego fotografią, kilkoma odbitkami jego prac badawczych, a w dalszej części korytarza - gabloty i tablice z zestawem rzadkich zwierząt i roślin podlegających ochronie oraz hasła ekologicznej treści. Poziom naukowy i wychowawczy szkoły oraz panująca w niej atmosfera dają zapewnienie, że swego Patrona młodzież nie zawiedzie.

Datujące się od roku 1923 zabiegi dyrektora Lityńskiego i profesora B. Hryniewieckiego o utworzenie Wigierskiego Parku Krajobrazowego doczekały się dopiero po 55 latach pełnej realizacji. Dlatego też park ten, o którego utworzenie Lityński gorliwie, aczkolwiek bezskutecznie przez 17 lat walczył, powinien był być nazwany "Wigierskim Parkiem Krajobrazowym im. Alfreda Lityńskiego".

Zostały też rozpoczęte starania, aby jeden ze statków morskich nazwać "Alfred Lityński".

Reasumując moje uwagi nad życiem i działalnością naukową, społeczno-polityczną i organizacyjną dyrektora Alfreda Lityńskiego, trzeba przyznać, że człowiek ten przy swej urzekającej skromności należał do tych bujnych indywidualności, jakie na przełomie XIX i XX wieku wydawały tak hojnie kresowe ziemie wschodnie. Gorący patriotyzm, postępowość przekonań społecznych i politycznych, odwaga sądów, szczerość i życzliwość dla bliźnich, rycerska szlachetność i bezinteresowność we wszystkich poczynaniach, dobroć, wrażliwość na cierpienie innych, głębokie poszanowanie i tolerancja dla duchowych wartości i przekonań innych ludzi, a nade wszystko jego erudycja, wielki talent badawczy przy oryginalności koncepcji naukowych - oto najistotniejsze składniki osobowości Alfreda Lityńskiego, które winny budzić cześć i podziw nie tylko następnych pokoleń limnologów polskich, ale także społeczeństwa Suwalszczyzny, którą głęboko ukochał.

  

  

  


Od autora

Wstęp

W dążeniu ku źródłom wiedzy

Twórca i dyrektor Stacji Hydrobiologicznej

Wojenne i powojenne losy A. Lityńskiego

O autorze

Konkurs o Nagrodę im. Alfreda Lityńskiego

Strona główna Wigierskiego PN